Gdy Kościół żegnał bohatera, prezydent był na zjeździe komunistów.
Przez ostatnie cztery dni w Pradze odbywały się uroczystości pochówku Prymasa Czech kard. Jozefa Berana, więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych, przez ponad 15 lat internowanego przez komunistów. Gdy zmuszono go do wyjazdu z Czechosłowacji w lutym 1965 r., komuniści w jego aktach umieścili adnotację, że nie może wrócić do kraju. Zapis obowiązywał nawet po jego śmierci w Rzymie w maju 1969 r. Papież Paweł VI zdecydował wtedy, że niezłomny kardynał zostanie pochowany w kryptach watykańskich. Spoczął obok Piusa XII, który nominował go na urząd metropolity praskiego. Beran chciał jednak być pochowany w kraju. W rodzinnym Pilznie lub w Pradze, gdzie w 1946 r. został arcybiskupem. Jego ostatnia wola spełniła się dopiero teraz.
Szczątki kard. Berana 20 kwietnia przywieziono do Pragi specjalnym wojskowym samolotem. W kraju zostały powitane przez marszałka Senatu oraz przedstawicieli władz kościelnych. Na ich powitanie zabrzmiały dzwony we wszystkich kościołach w Republice Czeskiej. W Pradze kondukt z trumną kard. Berana najpierw zatrzymał się przed kościołem św. Wojciecha w praskiej dzielnicy Dejvicíe, gdzie znajduje się seminarium duchowne, którego kardynał był rektorem. Tutaj 6 lipca 1942 r. został aresztowany przez gestapo pod zarzutem wspierania ruchu oporu. Wtedy trafił do więzienia na Pankracu, katowni gestapo, a później komunistycznej bezpieki. Kolejnym punktem w tej symbolicznej podróży pamięci było zatrzymanie się konduktu przed bazyliką Najświętszej Maryi Panny na Strahově. To ważne miejsce w biografii Berana. W tej bazylice 19 czerwca 1949 r. wygłosił ostatnie publiczne kazanie. Wzywał katolików do wytrwałości. Powiedział wówczas znamienne słowa, które w podobnych okolicznościach powtórzył później Prymas Polski „Gdyby Wam mówili i pisali, że coś podpisałem, że zdradziłem, nie wierzcie!”. Tego samego dnia został zatrzymany i izolowany w pałacu arcybiskupim. Bez wyroku sądowego trzymano go w różnych miejscach przez 15 lat. Interwencja Stolicy Apostolskiej sprawiła, że w lutym 1965 r. mógł odlecieć do Rzymu, ale bez prawa powrotu. Wszystkie dramatyczne okoliczności biografii kard. Berana zostały przypomniane w czasie jego ponownego pogrzebu. Zakończył się on wystawieniem trumny ze szczątkami kardynała w katedrze św. Wita, Wacława i Wojciecha. 23 kwietnia złożono ją do specjalnego sarkofagu.
Uwagę opinii publicznej w czasie ceremonii zwróciła nieobecność prezydenta Miloša Zemana. W tym czasie uczestniczył w zjeździe partii komunistycznej (KSČM). Jest pierwszym prezydentem Czech, który zdecydował się na taki gest wobec komunistów, dotąd izolowanych na scenie politycznej. Zrobił to z politycznego wyrachowania. Po ubiegłorocznych wyborach, które nie wyłoniły stabilnej większości, rola komunistów rośnie. Bez ich głosów premier Andrej Babiš, wspierany przez Zemana, rządu nie utworzy. Takie poparcie ma jednak swą ideową cenę. Czescy komuniści nigdy nie zrewidowali stosunku do przeszłości, nie zrezygnowali z akcentów antyklerykalnych w swym programie. Obecnie domagają się, aby państwo opodatkowało środki wypłacane Kościołom i gminom żydowskim jako rekompensata za zagrabiony przed 1989 rokiem majątek. Zeman, w przeszłości członek partii komunistycznej, nigdy nie ukrywał, że jest człowiekiem lewicy. Deklaruje się jako niewierzący. Jednak na ostentacyjny bojkot uroczystości pogrzebowych mógł sobie pozwolić jedynie w sytuacji, gdy Kościół w Czechach bardzo osłabł. Liczba katolików w latach 1991- 2011 z 4 milionów spadła o jedną czwartą. Zaledwie kilka procent systematycznie praktykuje, chociaż sytuacja w poszczególnych regionach kraju jest różna. Autorzy opublikowanego niedawno atlasu religijności nie mają jednak wątpliwości, że Kościół w Czechach przeżywa kryzys tożsamości, gdyż przestał był nosicielem wartości moralnych. Doczesne szczątki prymasa Berana wróciły więc do kraju, w którym Kościół cieszy się wolnością, ale ma coraz mniejszy wpływ na ludzi. Kard. Beran zawsze jednak powtarzał, że siłą Kościoła nie są struktury państwowe, ale modlący się ludzie, wierni swoim przekonaniom i publicznie demonstrujący wiarę. Takich w czasie tego pogrzebu nie brakowało. Ludzi młodych, rozmodlonych, zasłuchanych w słowa homilii, trwających na czuwaniu przy trumnie wielkiego Czecha. Wierzę, że dla nich ta uroczystość będzie ważnym doświadczeniem. Umocni ich w wierze i narodowej tożsamości, kształtowanej przez pamięć o świadectwie św. Wacława i św. Wojciecha, a także wielu błogosławionych i świętych, do których grona, mam nadzieję, wkrótce dołączy także Sługa Boży kard. Josef Beran.