Użytkownicy portali społecznościowych fałszywie oskarżyli księdza. Powiadomienie w tej sprawie złożono już na policji.
Na co najmniej dwóch portalach społecznościowych pojawiła się informacja, że ks. Łukasz Kubas, pracujący jako wikariusz w parafii św. Józefa w Oświęcimiu, został wskazany, jako ten, który dopuścił się czynów zabronionych, a w wyniku tego również osądzony i skazany prawomocnym wyrokiem sądu.
Powodem zaistniałej sytuacji jest zbieżność personaliów: kapłan jednej z sąsiednich diecezji, o tym samym imieniu i nazwisku, rzeczywiście dopuścił się czynów zabronionych i poniósł z tego tytułu przepisane prawem konsekwencje. Niefrasobliwość i nierzetelność autorów postów na portalach społecznościowych spowodowała niesłuszne oskarżenia i zszargała dobre imię gorliwego kapłana.
Sprawę fałszywych oskarżeń zgłoszono już na policję. Prośby skierowane do administratorów portali społecznościowych o wycofanie szkalujących ks. Kubasa postów nie zostały, jak dotąd, uwzględnione.
Głos w sprawie zabrał wikariusz generalny do spraw personalnych diecezji bielsko-żywieckiej ks. Marek Studenski. W wydanym przez niego oświadczeniu czytamy:
W związku z fałszywą informacją rozpowszechnianą na facebooku oraz na portalu internetowym „wykop.pl” Kuria Diecezjalna Bielsko-Żywiecka oświadcza, że ks. Łukasz Kubas, kapłan diecezji bielsko-żywieckiej, wikariusz parafii św. Józefa w Oświęcimiu nie został nigdy skazany, oskarżony, podejrzany czy posądzony o jakiekolwiek czyny zabronione. Fałszywe przypisanie ks. Łukaszowi Kubasowi takich czynów szkodzi reputacji powszechnie szanowanego kapłana, który pełni swą misję z wielkim oddaniem, będąc wiernym swemu powołaniu. Wobec osób winnych fałszywego wykorzystania wizerunku ks. Łukasza zostały podjęte kroki prawne.
Co do pomyłki osób nie ma żadnej wątpliwości. W dwóch sąsiednich diecezjach są księża o tym samym imieniu i nazwisku – podobnych przypadków można znaleźć więcej. Zarzucane ks. Kubasowi czyny miały miejsce w parafii poza jego rodzimą diecezją, w której obecny wikariusz z Oświęcimia nigdy nie przebywał i nie mógł pracować, jako kapłan diecezji bielsko-żywieckiej.