107,6 FM

Pieniądze

Kłopot jednak w tym, że temat pieniędzy tak bardzo nas elektryzuje, że nie potrafimy o nich racjonalnie rozmawiać. A szkoda.

Szanowni Państwo i mili słuchacze. W tym dzisiejszym felietonie, do wysłuchania, którego zapraszam, jak zawsze serdecznie, podzielę się moimi skojarzeniami i wnioskami, jakie mnie naszły, jako pokłosie, czy skutek słynnych już około rządowo ponagrodowych decyzji i działań.

            Z jednej strony wcale mnie nie dziwi to rozdmuchane „święte” oburzenie tak partyjnych przeciwników, jak i partyjnych kolegów, i ta sondażowo zaznaczona obywatelska niezgoda na owe ministerialne nagrody. Nie wiem zresztą czy te obu partyjne oburzenie nie było mocniejsze i głośniejsze niż to obywatelskie.

Czemu mnie to nie dziwi? Ano dlatego, że u podstawy takich reakcji leży głęboko zakorzeniona w nas niezgoda na nagradzanie, wyróżnianie i docenianie wszystkich poza sobą oczywiście. My wręcz alergicznie reagujemy na nagrody, wyróżnienia, sukcesy i powodzenia naszych bliźnich, także tych bliskich nam bliźnich, zawodowo, ideowo, nawet rodzinnie. Każdą nagrodę, każde wyróżnienie niemal z automatu kontestujemy i podważamy jego zasłużoność. I dotyczy to każdej naszej aktywności, zawodowej, biznesowej, artystycznej, sportowej, politycznej, partyjnej, i każdej innej.

Dziwi mnie jednak niesymetryczność reakcji na tę niezgodę na owe nagrody. Kto inny je przyznawał, w dobrej wierze i zasłużenie, choć dość okrężnie, a kto inny zadecydował o ich oddaniu i przeznaczeniu na cele dobroczynne nie kwestionując przy tym zasadności ich przyznania. Prawdę mówiąc, jeśli te nagrody rzeczywiście miałby być zwrócone, to najlepiej by było gdyby wróciły na konta, z których zostały wypłacone. I nie przekonuje mnie stwierdzenie, że jest to nie możliwe. Jeśli da się uchwalać różne spec ustawy i korzystać z szybkiej ścieżki legislacyjnej i to w dużo poważniejszych sprawach, to myślę sobie, że można by tak i w tej sprawie.

            Kiedy zaś usłyszałem, że zobowiązano nagrodzonych, żeby owe nagrody przekazali na Caritas pomyślałem sobie, że nie chciałbym być beneficjentem wymuszonej dobroczynności, ani też nie chciałbym być różnymi zależnościami zobowiązywany do dobroczynności. I w tym kontekście pozwolę sobie przywołać myśl św. Pawła z jego drugiego listu do Koryntian: Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg.

            A jeśli już te zwracane nagrody mają zasilić instytucję charytatywną, to może jednak nie tylko jednego wybranego kościoła, ale też i innych kościołów, a może i te pozakościelne? Byłoby to z całą pewnością szlachetniejsze i czystsze intencyjnie.

            Jako uzasadnienie takiego postąpienia z tymi nagrodami użyta została bardzo popularna sentencja pochodząca z Listu do Karola Wielkiego, autorstwa anglosaskiego mnicha, teologa i filozofa Alkuina: vox populi, vox Dei głos ludu głosem Boga. I trochę się zdziwiłem, że do tak w sumie błahej sprawy użyto tak górnolotnego argumentu. Szkoda tylko, że nie tak dawno temu w dużo ważniejszej sprawie ograniczenia handlu we wszystkie niedziele głos ludu wyrażony dużo mocniej niż tylko sondażowymi badaniami okazał się być tylko połowicznie głosem Boga.

            Najmocniej zdziwiła mnie jednak zapowiedź 20 procentowej obniżki wynagrodzeń dla posłów, senatorów, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Ni jak bowiem nie widzę przyczynowego związku z tą niezgodą na takie ministerialne nagradzanie. Nie rozumiem też tego legislacyjnego pośpiechu by tę zapowiedź jak najszybciej wprowadzić w życie i to jeszcze przed zbliżającymi się samorządowymi wyborami. Pośpiech i doraźność stanowienia przepisów to źli doradcy, łatwo wtedy o ich dysfunkcyjność, o czym przekonaliśmy się całkiem nie dawano.

I w związku z tym pozwolę sobie zwrócić uwagę, z nutą przestrogi, na dwa bardzo niebezpieczne skutki, jakie niesie z sobą ów pomysł zmniejszenia wynagrodzeń parlamentarzystów i samorządowców.

Otóż pierwszym zagrożeniem, w mojej ocenie, jest poważna pauperyzacja władzy samorządowej i ustawodawczej obu szczebli, co będzie skutkowało coraz słabszą jakością parlamentarnej dyskusji i stanowionego prawa, co już i teraz pozostawia wiele do życzenia. Wymuszanie parlamentarnej ideowości obniżaniem wynagrodzeń jest chyba jednak złym pomysłem i może się okazać zupełnie przeciw skuteczne.

Drugim, nie wiem zresztą czy nie poważniejszym i niebezpieczniejszym zagrożeniem jest nie tyle uchylenie, co wręcz otwarcie przestrzeni na rozwój różnych form płatnego lobbingu i korupcjogennych zachowań tak na poziomie stanowienia prawa, jak i jego wykonawczego zastosowania na poziomie gmin i miast. A jak wiemy korupcja i lobbing nie jedno mają imię. Po co więc wodzić na pokuszenie.

Nikt pewno by nie chciał, żeby na jakimkolwiek poziomie parlamentarnego, czy samorządowego zarządzania zapanowała dobrze nam znana i słusznie niepochwalana zasada: jak płaca, tak praca, w domyśle słaba płaca, słaba praca, bo to może się to okazać bardziej szkodliwe niż byśmy się spodziewali.

Tam, gdzie w grę wchodzi wynagradzanie publicznymi pieniędzmi potrzeba jasnych i racjonalnych zasad bez uznaniowości i konieczności stosowania furtek, ale też z jednej strony bez udawanej skromności, a z drugiej bez przesadnej lukratywności.

Kłopot jednak w tym, że temat pieniędzy tak bardzo nas elektryzuje, że nie potrafimy o nich racjonalnie rozmawiać. A szkoda.

Dziś dziękuję już za uwagę. ks. Piotr Brząkalik  

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy