Zarówno Donald Tusk, jak i Mateusz Morawiecki mają rację, że Polska jest obecnie wyjątkowa na tle większości świata. I na tę wyjątkowość mogliśmy sobie zasłużyć.
W roku 2018 Polacy obchodzą setną rocznicę odzyskania niepodległości. Mało sobie jednak zdajemy sprawę, jak nasze wspomnienia roku 1918 kontrastują ze wspomnieniami tego roku u reszty Europejczyków. Dla nas rok 1918 to data powrotu na mapę Europy po 123 latach niewoli. Polska wtedy nie tylko odzyskała niepodległość, ale i odrodziła się w bardzo korzystnym kształcie z dostępem do morza, z częścią Śląska i z Kresami Wschodnimi. Jednak dla całej reszty Europy rok 1918 to wspomnienie końca okrutnej wojny, która przeorała kontynent i zabrała ze sobą miliony istnień.
Jeśli jednak spojrzymy na wydarzenia z trochę innej perspektywy, to kontrast między Polską a Europą nabiera innego wymiaru. Polacy w 1918 r. odzyskali niepodległość po dziesięcioleciach powstań, zsyłek na Sybir, brutalnej germanizacji i rusyfikacji. Mimo tych nieszczęść Polacy nigdy nie zrezygnowali z wiary i narodowej wolności. Wielu wtedy było takich, co uważało, że lepiej zostać prawosławnym Rosjaninem lub protestanckim Niemcem. Jednak zarówno polskie elity intelektualne, jak i prosty lud, nie chcieli zrezygnować ze swojej tożsamości. I zostali za tę postawę wynagrodzeni. Tymczasem europejskie imperia poszły na okrutną wojnę w imię walki o dominację nad kontynentem.
Jak na ironię sto lat po I wojnie światowej wielkie imperia po raz kolejny zaczynają skakać sobie do oczu. Ponad sto lat temu Niemcy chciały zrzucić Wielką Brytanię z pozycji dominującego mocarstwa na świecie. Teraz Chiny przejawiają podobne ambicje w stosunku do USA. Jak sto lat temu, tak i dzisiaj zaczynają tworzyć się wielkie sojusze. Jak kiedyś Bałkany, tak dzisiaj Bliski Wschód wydaje się być beczką prochu. I tym razem polskie ziemie leżą na linii frontu dwóch bloków sojuszniczych.
Czy jednak w tych mało optymistycznych czasach istnieją podobieństwa do czasów sprzed stu lat, które mogłyby napawać nas optymizmem? Może mamy do czynienia z kolejną analogią do początków XX w.? Czy po raz kolejny nie pozostajemy wierni swojej wierze i tożsamości wbrew „konieczności dziejowej”? Czy nie pozostajemy Polakami-katolikami, kiedy inni chcieli z nas zrobić tym razem „światłych” Europejczyków? Czy po raz kolejny nie bronimy naszej wiary przed próbami zepchnięcia jej do „sfery prywatnej”?
Może zostaniemy niedługo wynagrodzeni, o ile wytrzymamy w naszej chrześcijańskiej, narodowej i wolnościowej postawie. Ta właśnie nasza postawa jest coraz częściej doceniana przez naszych sąsiadów. Po wycofaniu się z Europy Środkowo-Wschodniej ateistycznych sowietów to właśnie wciąż silnie chrześcijańska Polska staje się dla regionu nową latarnią. W momencie wielkiego konfliktu 100 lat temu Polakom udało się odzyskać wolność. Może więc w obliczu kolejnego wielkiego konfliktu tym razem Polakom uda się zbudować wokół siebie silny związek państw naszej części Europy. W kolejnej wielkiej konferencji pokojowej wystąpić nie jako przedmiot, ale podmiot negocjacji.