Dzisiejszy patron to wielki prezent kościoła dla facetów. A w szczególności dla wędkarzy.
Św. Zenon brewiarz.pl Dzisiejszy patron to wielki prezent kościoła dla facetów. A w szczególności dla wędkarzy. Choć jak mniemam, także i wszyscy inni mężczyźni, którzy mają swoje pasje, pasje niezrozumiałe przez kobiet odnajdą się w życiorysie dzisiejszego świętego. Bo ile razy słyszymy, że powinniśmy zająć się czymś naprawdę ważnym, zamiast siedzieć nad wodą z tym kijem, sklejać modele, pucować samochód czy co tam jeszcze. Tymczasem dzisiejszy patron wyraźnie pokazuje, że jedno nie przeczy drugiemu. Co więcej, że jest czas w naszym życiu i na rzeczy ważne, i dające trochę wytchnienia. Wytchnienia, które jest potrzebne by z nową mocą ruszać następnie do robienia rzeczy ważnych. Bo żadną miara nie można powiedzieć, by bohater tej opowieści nie zajmował się ważnymi sprawami. Jako biskup Werony miał w IV wieku ręce pełne roboty. "Trzodę swoją ochraniał przed niebezpieczeństwami arianizmu i panującego wokół pogaństwa" przeczytamy na jego temat w rzymskim Martyrologium. Ale co to tak naprawdę oznacza? To, że nauczanie wiary traktował jako swój pierwszy i zasadniczy pasterski obowiązek. Że robił wszystko, co tylko w jego mocy, by żyjących licznie w jego diecezji pogan pozyskać dla Chrystusa. Że nie był jednak zwolennikiem pójścia w tym względzie na ilość, tylko na jakość. Dlatego względem przygotowujących się do chrztu zachowywał wielką ostrożność i roztropność. W końcu mieli być chrześcijanami nie tylko z nazwy. Zresztą w tym celu, by wyjaśnić czym jest chrzest i Eucharystia napisał 93 tzw. traktaty, będące szczegółowym opisem ówczesnej praktyki udzielania i sprawowania tych sakramentów. No dobrze, ale gdzie jest to miejsce na wytchnienie? Jak to gdzie, w Weronie, nad rzeką. Do dziś mieszkańcy pokazują sobie kamień, na którym ich biskup siadał sobie 1600 lat temu i łowił ryby, żeby zebrać myśli. Trudno powiedzieć jak umarł. Są podejrzenia, że męczeńsko, bo akurat w tamtym czasie – mowa o roku 378 lub 380 – w Kościele swoje krwawe żniwo zbierał arianizm. Wiemy natomiast na pewno, że nazywał się Zenon i pochodził z Cezarei Mauretańskiej, czyli z terytorium dzisiejszej Algierii. Do rozwiązania pozostaje tylko jedna zagadka. Jak nazywała się rzeka, nad którą siadał w Weronie św. Zenon, biskup, żeby każdego dnia pobyć z Bogiem sam na sam, pod pozorem łowienia ryb. To była i nadal jest Adyga, choć za jego czasów mogła być z łacińska nazywana Athesis.