Często używamy takiego zwrotu : szaleństwo Krzyża. Ma on nam pomóc objąć słowami to, co wydarzyło się na Golgocie. Bóg, który nas stworzył jest jednocześnie Tym, który zgadza się przyjąć na Siebie karę za nasze grzechy.
Św. Gemma Galgani brewiarz.pl Często używamy takiego zwrotu : szaleństwo Krzyża. Ma on nam pomóc objąć słowami to, co wydarzyło się na Golgocie. Bóg, który nas stworzył jest jednocześnie Tym, który zgadza się przyjąć na Siebie karę za nasze grzechy. Umiera byśmy mogli żyć. Zmartwychwstaje by to nowe życie miało sens. Ponieważ po ludzku to niepojęte, dlatego określenie szaleństwo Krzyża wydaje się odpowiednie. Ale w tych słowach tkwi niebezpieczeństwo oswojenia tego bezmiaru bólu, jaki stał się udziałem Jezusa. Być może dlatego na świecie co i rusz muszą pojawiać się tacy ludzie jak dzisiejsza patronka Gemma Galgani [ dżemma galgiani ]. Urodziła się pod koniec XIX wieku we Włoszech, w licznej rodzinie pewnego aptekarza. Zmarła 25 lat później dokładnie 11 kwietnia 1903 roku. I zasadniczo tak jak cichutko przyszła na świat, również bez rozgłosu powinna go była opuścić. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie. Być może stało się to za sprawą jej I Komunii świętej i przyjętego tego samego dnia sakramentu Bierzmowania. To wtedy, w wieku zaledwie 8 lat, zapisała w swoim dzienniczku : "Postaram się, aby każdą spowiedź odprawiać i Komunię świętą przyjmować tak, jakby to był ostatni dzień w moim życiu. Będę często nawiedzać Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, zwłaszcza gdy będę strapiona". W niedługim czasie okazało się, że te pobożne słowa zostały w życiu Gemmy wystawione na próbę. A wypróbowane w ogniu sprawiły, że wspominamy tę młodą dziewczynę jako świętą. Oto jeszcze w tym samym roku umiera jej mama. Potem na gruźlicę zachorował jej ukochany brat-kleryk. Jego pielęgnacja mocno nadwyrężyła zdrowie dziewczynki. Szybko wywiązała się u niej choroba nóg. Wkrótce nadeszła śmierć ojca, zupełny krach majątkowy, gruźlica kręgosłupa, zapalenie nerek. Cały rok Gemma przeleżała w łóżku, unieruchomiona gipsowym gorsetem. Wreszcie jako nastolatka musiała opuścić własny dom i zamieszkać u pewnej pobożnej niewiasty z rodziny Gianninich. W tym morzu cierpień nawet agonia nie została jej skrócona. Trwała nieprzerwanie od uroczystości Zesłania Ducha Świętego w roku 1902 do Wielkanocy roku następnego. Jak ona to przeżyła? I tu zagadka – bez słowa skargi, kurczowo ściskając w rękach krzyż i wpatrując się w wizerunek udręczonego Chrystusa. Jakby tego było mało na 4 lata przed śmiercią przyjęła dar stygmatów. Rany na rękach, nogach i boku, które każdego tygodnia od czwartku wieczór do godziny 15 w piątek krwawiły zadając cierpienie. Do tego doszły też z czasem ślady po biczowaniu i cierniowej koronie. Wszystko dobrowolnie. Wszystko bez słowa skargi. Szaleństwo Krzyża. Szaleństwo miłości. Czy wiecie państwo jakie imiona otrzymała na chrzcie ta niezwykła młoda kobieta? Gemma Humberta Pia Galgiani. Lub po prostu św. Gemma Galgani.