- To są najważniejsze słowa w moim życiu: "Jezu, ufam Tobie". Wiem, co mówię, bo 20 lat temu też byłem na ulicy jak wielu z was - mówił Andrzej Sitarz, stojąc pod krzyżem nadziei...
W bielskim kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa (przy dworcu) zakończył się pierwszy na Podbeskidziu cykl ewangelizacyjnych spotkań "Krzyż Nadziei wbrew nadziei" dla osób zagubionych, samotnych, bezdomnych, ubogich...
Ze wszystkich miejsc, w których odbywały się spotkania przyjechali ich uczestnicy. Nie zabrakło organizatorów przedsięwzięcia: wspólnot Wspólnoty Przymierza "Miasto na Górze" oraz "Miłość i Łaska Chrystusa", a także pracowników Caritas, Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, uczniów szkół Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego w Bielsku-Białej, związanego z "Miastem na Górze" i młodych ze Szkolnych Kół Caritas.
Podczas Drogi Krzyżowej w kościele przy dworcu
Urszula Rogólska /Foto Gość
Razem uczestniczyli w Drodze Krzyżowej, przygotowanej przez ks. Sebastiana Ruckiego i członków wspólnoty "Miłość i Łaska Chrystusa" Białej, Mszy św. sprawowanej wraz z ks Ruckim przez ks. Marcina Żydzika SDS - duszpasterza młodych z Katolickim Ośrodku Wychowania i Terapii Młodzieży "Nadzieja" i ks. Ryszarda Knapika - pasterza Wspólnoty Przymierza "Miasto na Górze", a na finał - w agapie przygotowanej w krypcie kościoła.
Wszystko zaczęło się od Andrzeja Sitarza z "Miasto na Górze", zaangażowanego w pomoc dzieciom podopiecznych Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, kiedy obejrzał film: "Czy naprawdę wierzysz?".
- W centrum tego filmu był krzyż. I on mnie zmotywował do przygotowania rekolekcji dla tych, którzy się czują samotni, pominięci, bezdomni, uzależnieni, odrzuceni, poszukujący. Nim do tego doszło, rozmawialiśmy z Bogdanem Krzakiem, który pracuje z młodzieżą w "Nadzieja". Pomyślałem, żeby w Wielkim Poście taki wyjątkowy krzyż poszedł tam właśnie. Wkrótce potem spotkałem się z ks. Robertem Kasprowskim, dyrektorem Caritas i rozmawialiśmy o rekolekcjach dla ludzi ubogich "od Brata Alberta", a także z ks. Sebastianem Ruckim. Doszliśmy do wniosku, że dobrze by było, żeby ten krzyż wędrował do takich miejsc, gdzie ludzie mogli już stracić nadzieję…
Księża: Sebastian Rucki, Marcin Żydzik SDS i Ryszard Knapik, sprawowali Mszę św. w intencji uczestników ewangelizacji "Krzyż Nadziei wbrew nadziei"
Urszula Rogólska /Foto Gość
Ewangelizatorzy trafili do ubogich, korzystających ze stołówki, prowadzonej przez siostry serafitki w Oświęcimiu, do młodych z "Nadziei", do pacjentów oddziału odwykowego w Andrychowie, do mieszkanek Domu Samotnej Matki w Lipniku, do bezdomnych w kuchni św. Brata Alberta w Bielsku-Białej, schroniska dla bezdomnych przy ul. Stefanki, a także dzieci podopiecznych "Brata Alberta".
Wszędzie towarzyszył im krzyż i słowo z Ewangelii św. Jana: "Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne" (J, 3, 16).
Wszędzie głosili komentującą je konferencję i świadectwo, że ono naprawdę działa dzisiaj w życiu ludzi niezależnie od ich sytuacji. Nie zabrakło posiłku, i prezentów: koronki różańca i obrazków przypominających hasło rekolekcji. Na finał wszyscy otrzymali paczki świąteczne z niezbędnymi produktami.
Rzesza wolontariuszy i ewangelizatorów gościła ubogich i bezdomnych
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Mam nadzieję, że rekolekcje te wlewają ją w nasze serca, bo gdy patrzymy na rzeczywistość wokół, to czasem możemy doświadczać beznadziei - mówił podczas kazania ks. Sebastian Rucki.
Odwołując się do "Boskiej komedii" Dantego i słów na bramie piekła: "Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie", ks. Rucki powiedział: - Piekło to jest stan beznadziei. Taki stan, że coś niedobrego już nigdy się nie skończy… Dlatego chcemy się uchwycić krzyża, chcemy w nim widzieć znak nadziei - nie znak przekleństwa, ale nadziei. Krzyż daje nadzieję, że nie ma takiego dołu, z którego by Chrystus człowieka nie wyciągnął. Nie spotkałem człowieka, który by oddał swoje życie Chrystusowi i kiedyś tego żałował.
Duszpasterz przywołał symbol kotwicy - jeden ze znaków nadziei. Taki kształt ma także stojący przy ołtarzu w kościele przy dworcu krzyż.
- Kiedy żeglarze wrzucali kotwicę w głębiny wód, to powodowało, że statek się zatrzymywał i nie miotały nim fale ani wichura. Nasza kotwica jest zapuszczona na przeciwległym brzegu życia - tam, gdzie jest cel naszej podróży. Serce każdego, kto oddał życie Jezusowi jest w Nim zakotwiczone. Ta kotwica spoczywa w domu Ojca, w miejscu wiecznej uczty, w naszej prawdziwej ojczyźnie, we wspólnocie z Panem Bogiem. Życie człowieka, który tam umiejscowił swoje serce, jest ciągłym podążeniem po linie czy łańcuchu łączącym je z miejscem, w którym zostało zakotwiczona…