Ekspert komentuje oświadczenie grupy roboczej ONZ.
Grupa robocza ONZ ds. dyskryminacji kobiet domaga się od polskiego parlamentu, by odrzucił projekt ustawy, zakazującej zabijania dzieci nienarodzonych, podejrzanych o ciężką chorobę lub niepełnosprawność. Dziś wydała w Genewie oświadczenie w tej sprawie.
Jej zdaniem, przyjęcie obywatelskiej propozycji komitetu "Zatrzymaj aborcję", pod którą podpisało się 830 tys. Polek i Polaków, miałoby spowodować szkody na zdrowiu i życiu kobiet oraz złamać polskie zobowiązania międzynarodowe w dziedzinie praw człowieka.
Jak przypomina prawnik i były wiceszef polskiej dyplomacji prof. Aleksander Stępkowski, żaden z powszechnie obowiązujących aktów prawa międzynarodowego nie traktuje aborcji jako prawa człowieka. Co więcej, w dokumencie końcowym ONZ z Kairskiej konferencji ludnościowej, państwa wprost zobowiązały się do podejmowania działań na rzecz ograniczenia aborcji.
Nie ma też obaw, że zakaz zabijania chorych dzieci zaszkodzi ich matkom. - Przeciwnie! Od chwili wprowadzenia w Polsce lepszej ochrony prawnej dzieci nienarodzonych śmiertelność okołoporodowa w Polsce dramatycznie spadła. W świetle danych WHO i Banku Światowego, jeśli porównamy rok 1990, gdy aborcja była dostępna de facto na życzenie i rok 2015, wówczas okaże się, że śmiertelność okołoporodowa w Polsce spadła o ponad 80%. Mimo rzekomych ograniczeń (jak chcą feministki) w dostępie do praw reprodukcyjnych w Polsce, należymy do krajów o najniższym współczynniku śmiertelności okołoporodowej (wynosi on 3 na 100 tys. urodzin). W państwach o liberalnym ustawodawstwie aborcyjnym kobiety są kilkakrotnie częściej narażone na śmierć lub powikłania pourodzeniowe. W RFN współczynnik ten wynosi 6, w Kanadzie 7, we Francji 8, w Anglii 9 zaś w USA 14. - zauważył prof. Stępkowski.
Skąd więc zagraniczny nacisk na Polskę w tej sprawie?
- Ta histeria pokazuje tylko jedno: że propagatorzy aborcji bardzo się boją, iż Polska udowodni: „yes, we can!” To byłby cios w ich globalną taktykę - ocenia ekspert. Już teraz, zamiast angażować się wyłącznie w poszerzanie dostępu, muszą część środków skupić na obronie stanu posiadania.
Podkreśla przy tym, że - jak na ironię - wybrany demokratycznie polski Sejm jest pouczany przez genewskich biurokratów, którzy nie są wybierani demokratycznie i nie odpowiadają przed społeczeństwem.
- Wczoraj był oenzetowski Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Kim trzeba być, by następnego dnia wydać takie stanowisko? - pyta retorycznie prof. Stępkowski.