- Nie ma tak beznadziejnej sytuacji, której ta modlitwa nie rozwiąże - mówili Rogalowie rodzicom odmawiającym Różaniec za dzieci.
Już na rekolekcjach matki i ojcowie rozpoczęło modlić się za swoje dzieci w róży. - I tak właściwie przez parę miesięcy niewiele się działo - każdy z nas odmawiał tę dziesiątkę - mówił Ireneusz. - Ale potem w losach różnych dzieci zaczęły się dziać rzeczy wspaniałe - a to dziecko, które miało duże problemy z nauką, zaczęło się uczyć, a to zmieniło środowisko na lepsze. Nasz syn zaczął nagle być odważny w szkole - z dziecka przyhamowanego, nagle rozwinął skrzydła. Z czasem nasze dzieci trafiły we wspaniałe środowiska drużyn harcerskich - obozy, gitary, żagle… Były różne historie - jedni rodzice mieli dziecko, które od urodzenia cierpiało na chorobę żołądka - co dwa, trzy dni szpitale, poradnie, lekarze. Dołączyli po róży rodziców. Po miesiącu się zorientowali, że… przez ten czas w ogóle nie byli z dzieckiem u lekarza, nic się złego nie działo. Do dziś problem nie wrócił. W Ewangelii czytamy, że gdyby nasza wiara była jak ziarno gorczycy, przesuwalibyśmy góry. My to widzimy - dzień po dniu przenosimy ziarenko po ziarenku i po jakimś czasie okazuje się, że góry już nie ma; że to, co było problemem, zostało przeniesione.
Rogalowie przytaczali także dramatyczne przykłady rodziców, którzy podjęli się modlitwy w różach za swoje dzieci. Mówili o córce koleżanki, żony alkoholika. Zbuntowana 18-latka wyjechała ze starszym mężczyzną i zerwała kontakt z rodziną. Do matki docierały sygnały, że jest maltretowana, wykorzystywana, sprzedawana. Mama dołączyła do róży w październiku. W kolejnym roku, w Wielki Czwartek, jak gdyby nigdy nic, córka wróciła do domu, poszła do spowiedzi. Dwa tygodnie później poznała chłopaka, poszła na studia, założyli rodzinę i mają normalny dom.
- Wierzymy, że to Pan Bóg wyciągnął ją i dał jej nowe życie przez wytrwałą modlitwę matki. Ochronił ją przed skutkami grzechów rodziców, alkoholizmu ojca…
Ewa i Ireneusz Rogalowie mówili bielsko-żywieckim rodzicom o mocy ich modlitwy za dzieci
Urszula Rogólska /Foto Gość
Rogalowie opowiadali jak kolejne lata modlitwy rodziców w różach podsuwały wspólnotom intencje ogólne, które tej modlitwie towarzyszą. Zaczęło się od tej - żeby skutki grzechów rodziców, zaniechania, głupoty, coś z czym sobie nie radzą, nie wpływały na dzieci - żeby Bóg je chronił od tego, błogosławił im.
Goście z Gdańska podkreślali, że taka modlitwa przemienia samych rodziców - człowiek chce żyć inaczej, potrafi przyznać się do własnych klęsk i błędów, a tym samym prosić Boga o przebaczenie i umocnienie.
- Modlimy się za dzieci, a tak naprawdę modlimy się o własne nawrócenie - mówili Rogalowie. - W konsekwencji to nas jeszcze mocniej motywuje do służby ludziom potrzebującym, do pomagania w najróżniejszych sprawach życia codziennego.
Kolejna intencją róż stała się modlitwa o dobre środowisko wzrastania dla dzieci. - Jesteśmy przekonani, że Różaniec, to jest dar Matki Bożej na te czasy, bo nasze dzieci doświadczają wielu różnych zagrożeń, bardzo często ukrytych - zagrożeń duchowych i cywilizacyjnych związanych m.in. z rozwojem techniki, urządzeń, które nam z jednej strony pomagają i służą, a z drugiej, nieodpowiednio wykorzystywane - szkodzą.
Róże rodziców modlą się także o dobre relacje w rodzinach, między małżonkami, krewnymi. Rogalowie podali przykład kobiety, która porzuciła własną rodzinę i odeszła z konkubentem. Jej mama szukając ratunku, dowiedziała się o różach rodziców. 1 grudnia rozpoczęła modlitwę z 19 innymi osobami także w tej intencji. Na Wigilię rodzina była razem - córka wróciła, mąż ją przyjął, choć jeszcze trzy tygodnie wcześniej wydawało się, że nie ma na to szans.
Mówili o własnej kuzynce, której relacje z synową dramatycznie pogorszyły się po narodzinach wnuka. Rogalowie zaprosili ją do modlitwy różańcowej w tej intencji. Ale efektu, jaki przyszedł teściowa się nie spodziewała - zrozumiała, że problem nie leżał w synowej, ale… w niej samej. Odważne przyznanie się przed sobą do błędu - do tego też prowadzi Różaniec we wspólnocie.
Rodzice z róż różańcowych są pewni - ta modlitwa ocala ich dzieci
Urszula Rogólska /Foto Gość
Rogalowie podkreślili jeszcze jeden aspekt modlitwy róż: - Czasami babcie i dziadkowie mają pokusę, żeby się modlić za swoje wnusie, z pominięciem dzieci - bo dzieci i tak się nie modlą, więc niech chociaż wnuki wyjdą na ludzi. Nie. Jako rodzice mamy obowiązek pierwszeństwa modlitwy za dzieci. Za wnuczki mają się modlić przede wszystkim ich rodzice. Modlimy się nie tylko za małe dzieci - także za te dorosłe. Jeśli nie przekazaliśmy wiary naszym dzieciom, to módlmy się, żeby Pan Bóg to naprawił.