Co właściwie pozostaje po człowieku dla potomności?
Bł. Marek Marconi brewiarz.pl Co właściwie pozostaje po człowieku dla potomności? Dzieła, które stworzył za życia? Z pewnością. Historyczne zapiski o jego heroicznych czynach? A jakże. Czasem też majątek, który przekazał pośmiertnie na jakieś ważne cele. A co, gdy nic takiego nie stało się jego udziałem? Czy wtedy ktoś taki skazany jest na zapomnienie? Nie. Czego dowodem jest dzisiejszy patron. Już wiemy o nim, że nie stworzył żadnego ponadczasowego dzieła, że nie dokonał niczego wiekopomnego, a pieniędzy po prostu nie miał. Co zatem miał? Dlaczego jest dzisiaj, ponad 500 lat po swojej śmierci, wspominany w Kościele? Biorąc pod uwagę, że całe swoje życie spędził w jednym miejscu – swoim rodzinnym mieście na północy Włoch -wychodzi na to, że tym, co było mu dane i czym dzielił się z innymi, była jego wiara. Tylko tyle i jak się okazuje, aż tyle. Jako młody chłopiec biegając po okolicy zetknął się z pustelnikami. Zafascynowany ich życiem, jako nastolatek wstąpił do zakonu hieronimitów czyli Pustelników św. Hieronima. Prawdopodobnie przyjął święcenia kapłańskie. Na pewno natomiast w klasztorze przeżył 15 lat oddając się modlitwie. Jedyną ekstrawagancją na jaką sobie pozwolił było przyjęcie od Boga daru prorokowania. Cała pozostała, w sumie krótka, bo 30-letnia egzystencja dzisiejszego patrona nie zapisała się niczym szczególnym w annałach. Tym większym zaskoczeniem dla jego współbraci był fakt, że po jego śmierci 24 lutego 1510 roku w rodzinnej Mantui, jego grób stał się celem wielu pielgrzymek. Zupełnie jakby ludzie potrzebowali podobnego do nich, zwykłego i cichego patrona. Kogoś kto nie rzuca się w oczy, kogo życie jest niemal niewidoczne, a mimo tego ma znaczenie w oczach Boga. Intuicje te potwierdziło otworzenie grobu, w którym złożono ciało bohatera dzisiejszej historii. Znaleziono je nietknięte rozkładem. Choć Mantua przez kolejne wieki doświadczała zmiennych kolei losu, to kult tego niepozornego zakonnika trwał w niej niezmiennie przekazywany z pokolenia na pokolenie bez formalnych starań o beatyfikację. Podjął je dopiero pod koniec XIX wieku biskup Józef Sarto. Czy wiecie państwo kogo, już jako papież Pius X, wyniósł do chwały ołtarzy w 1906 roku? Błogosławionego Marka Marconiego.