Czyli o zakochanych w wojsku.
- Zasady są dla nas zrozumiałe. Potrafimy zachować dystans, jesteśmy w jednostce wojskowej, więc nie wypada nam się tutaj obściskiwać itd. A za szlabanem jednostki wszystko jest takie, jak u cywilów - opowiada Tomasz Trukawka.
Jego żona podkreśla, że z tego powodu wspólnie spędzane weekendy na przepustkach są tym bardziej wyczekiwane.
- W mundurze łatwiej trzymać mężczyznę na dystans. (śmiech) Ale tak poważnie, to fajnie za sobą zatęsknić. Doceniamy tę obecność w pełni za szlabanem. Oczywiście, jak każda para, potrzebujemy wspólnego czasu sam na sam. Ale jesteśmy także żołnierzami. To nie tylko zawód, lecz misja, dlatego maksymalnie cieszymy się naszą miłością, w chwilach, kiedy nam wolno - wyjaśnia A. Trukawka.
Różne ograniczenia spowodowane wojskowym charakterem studiów, a potem pracy czasami dają się we znaki. - Zdarzają się momenty, kiedy chciałabym z Tomkiem porozmawiać osobiście, a nie mamy warunków. Wszędzie się ktoś kręci. W pokojach współlokatorzy. Wtedy muszą nam wystarczyć spojrzenia - przyznaje Anna.
Oboje jednak rozumieją pewien rygor. Dzięki niemu doceniają także swoją miłość małżeńską, która dopiero rozkwita. Według zasad po promocji oficerskiej powinni trafić do jednostek oddalonych od siebie maksymalnie o 100 kilometrów na terenie jednego garnizonu. - Myślę, że praca w jednej jednostce byłaby niezdrowa. Widywać się 8 godzin w pracy i potem w domu znowu… Nie żebym miał dość żony, ale wiadomo! (śmiech) - oświadcza Tomasz. Anna dodaje od razu, że nie wyobraża sobie mieć męża cywila.
- Wspólna branża zawodowa, czyli wojsko, staje się ogromnym plusem przy zrozumieniu charakteru pracy. Oficerowie muszą być gotowi np. na wiele niespodziewanych rozkazów, wyjazdów. Oboje żyjemy w tym świecie i dlatego nie potrzebujemy sobie nic wyjaśniać. Znamy doskonale niełatwą specyfikę tego zawodu i dlatego sobie bardzo ufamy - podsumowuje szczęśliwa małżonka.