Przemienienie na górze Tabor można porównać do rekolekcji. Jezus zabiera trzech wybranych uczniów na wysoką górę, aby tam umocnić ich wiarę.
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni.
I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!» I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.
A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy „powstać z martwych”.
1. My także potrzebujemy takiej wyprawy. Na co dzień żyjemy w dolinach naszych zmartwień, grzechów, nałogów, trosk… Zarówno tych koniecznych, jak i tych nadmiernych, wynikających z naszych lęków czy wręcz niewiary w Bożą opatrzność. Musimy spojrzeć z góry na wszystko. Z góry, czyli z Bożej perspektywy. Jezus chce nas wziąć za rękę, jak Piotra, Jakuba i Jana. I poprowadzić wysoko. Istotny jest ów ruch w górę, czyli w stronę Boga. Na co dzień wędrujemy „w poziomie”. Z domu do pracy, sklepu, szkoły, kina, na uczelnię. I z powrotem. Dla życia w pełni ludzkiego niezbędny jest ów kierunek pionowy, wertykalny. Przypomina się tytuł eseju ks. Pasierba „Pionowy wymiar kultury”. Wszystko w życiu człowieka ma wymiar pionowy, czyli odniesienie do Boga, do wieczności. Praca, miłość, cierpienie, wychowanie, polityka. Wielki Post, rekolekcje są po to, by odzyskać pion. 2. „Jego odzienie stało się lśniąco białe (…)”. Jezus na moment im zajaśniał. Blask nie był kwestią szat. To był rozbłysk Bożej chwały. „Światłość ze światłości” – te słowa z Credo dotyczą Syna Bożego. W naszym życiu dominują szarości. Kolory blakną szybko. Nie pomogą najlepsze proszki. Są takie plamy na sumieniu, na honorze czy na sercu, których nie da się usunąć ludzkimi siłami. Tylko Bóg ma moc nadawania i przywracania blasku naszemu życiu. Tylko dzięki Niemu możemy błyszczeć, wszak każdy z nas (przyznajmy to bez fałszywej pokory) chce zabłysnąć. Gdy sami próbujemy błyszczeć, prowadzi nas to albo do pychy, albo do depresji. Nasze człowieczeństwo jest tak stworzone, że ma odbijać w sobie Boży blask. Mamy błyszczeć Bożym pięknem, Jego światłem. Bóg chce zajaśnieć w nas. Chwile oświecenia są łaską, czystym darem Boga. Ważne, by tych chwil nie przespać. 3. Góra Tabor to zaproszenie do modlitwy. Nie byle jakiej, pospiesznej, zdawkowej, ale głębokiej. Obłok w Piśmie Świętym jest znakiem obecności Boga. Istotą modlitwy jest stawanie w Jego obecności. Bóg jest obecny wszędzie i zawsze, to prawda. Pytanie, gdzie my jesteśmy... Żyjemy w dolinach, zdołowani ciężarem życia, cierpieniem. Nie umiemy się modlić. Modlitwa to wejście na górę, to chwila, w której obecność Boga staje się naszym przeżyciem, naszym doświadczeniem. 4. Najważniejsze w modlitwie jest to, co chce nam powiedzieć Bóg, a nie to, co my mamy do powiedzenia. Co na Górze Przemienienia mówi Piotr? Że mu jest dobrze i że chce rozbić dla Boga biwak. Nie ma w tym za dużo sensu. Ewangelista zauważa, że Piotr nie wiedział, co ma powiedzieć. Nie dziwmy się. My też nie wiemy, co mówić w obliczu Boga. Nieraz bywamy niezadowoleni ze swojej modlitwy. Nie trzeba się jednak przejmować sobą, swoimi słowami czy odczuciami na modlitwie. Pierwszym celem modlitwy jest Bóg, słuchanie Jego samego. A On opowiada nam o swojej miłości, o Synu umiłowanym, który przychodzi do nas jako wcielona miłość, jako bliskość, jako życie i zmartwychwstanie. „Jego słuchajcie” – oto sedno modlitwy i drogowskaz na życie.