W RPA dobiegły końca rządy Jacoba Zumy. Choć ten kontrowersyjny polityk nie chciał dobrowolnie opuścić urzędu, ostatecznie został to tego zmuszony przez rodzimą partię, Afrykański Kongres Narodowy.
Jacob Zuma był prezydentem Republiki Południowej Afryki od 2009 r. Na tle poprzedników, noblisty Nelsona Mandeli i wykształconego w Europie Thabo Mbekiego, jawi się jako postać mocno odbiegająca od modelu statecznego polityka. Zuma jest poligamistą, ma 4 żony i 21 dzieci. W RPA poligamia jest dopuszczalna pod pewnymi warunkami, wynikającymi z tradycji plemion afrykańskich. Prezydent Zuma na wszystkie żony dostaje dodatki reprezentacyjne z budżetu jako głowa państwa. W 2006 r. został on oskarżony o gwałt, ale został uniewinniony. Najpoważniejsze jednak jego problemy z wizerunkiem wiążą się jednak z oskarżeniami o korupcję. Zuma miał m.in. wykorzystać środki publiczne przy rozbudowie swojej posiadłości. Fakt wybudowania basenu z pieniędzy podatników wyjaśnił… względami zabezpieczenia przez zagrożeniem pożarowym.
Obecnie 75-letni Zuma zaangażował się w politykę od wczesnej młodości. W wieku 17 lat został członkiem Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC). W 1963 r. z powodu swojego zaangażowania politycznego trafił do więzienia, a w 1975 r. musiał wyjechać z kraju. Do RPA wrócił po ponownej legalizacji ANC. W 1999 r. został zastępcą prezydenta Thabo Mbekiego. Wtedy też pojawiły się informacje o niejasnych interesach obecnego prezydenta. W 2004 r. nazwisko Zumy pojawiło się w procesie o korupcję przy zakupach dla południowoafrykańskiej armii.
Ostatecznie problemy korupcyjne Zumy nie zatrzymały go w drodze po władzę. Zwolennicy ustępującego dziś prezydenta, w dużym stopniu czarnoskóre klasy niższe, często widziały w oskarżeniach próbę zwalczania ich idola przez bogate elity południowoafrykańskie. Ale i przychylność tej grupy społecznej nie okazała się trwała. Przelaniem czary goryczy mógł okazać się skandal z rozbudową rezydencji prezydenta za publiczne pieniądze, podczas gdy bezrobocie przekracza 25 proc. a wielu ludzi żyje poniżej granicy ubóstwa.
Ostatecznie do rezygnacji Zumę zmusili jego towarzysze partyjni. Mimo, że prezydent długo nie chciał zrezygnować z urzędu. Południowoafrykański system polityczny nie dawał prezydentowi wielkich szans w starciu z aparatem partyjnym. Głowę Państwa wybiera w RPA parlament, a ten jest od 1994 r. zdominowany właśnie przez ANC. Partia ta uzyskuje w kolejnych wyborach ponad 60 proc. głosów i to ona decyduje o stanowiskach w państwie. Wybory na przewodniczącego ANC są niejako wyborami prezydenckimi.
Ale właśnie za prezydentury Zumy ANC zaczęła tracić poparcie. I nie chodzi nawet o skandale korupcyjne. Chodzi przede wszystkim o fatalną sytuację gospodarczą, spowodowaną populizmem gospodarczym prezydenta. Jego poprzednicy starali się utrzymać dobre relacje z zagranicznymi i krajowymi elitami gospodarczymi, co pozwoliło zachować relatywnie wysoki poziom rozwoju gospodarczego RPA. Zyskała na tej polityce przede wszystkim nowa, czarna klasa średnia. Zuma prowadził populistyczną politykę, skierowaną do biedniejszych obywateli, ostatecznie jednak doprowadził do zastoju gospodarczego, którego symbolem stały się problemy z brakami wody w Kapsztadzie.
Nowym prezydentem RPA został Cyril Ramaphosa. Ten 66-letni polityk podobnie jak Zuma i Mandela, w młodości walczył z Apartheidem. Jeszcze w latach 90-tych wróżono mu wielką karierę polityczną karierę, przegrał jednak walkę o prezydencką nominację z Thabo Mbekim. Po tej porażce wycofał się z polityki i odniósł sukces w biznesie, stając się jednym z najbogatszych Południowoafrykańczyków. Do polityki Ramaphoas wrócił w 2012 r. a w już w 2014 r. został wiceprezydentem kraju. Jego prezydentura daje Południowej Afryce nadzieję na odzyskanie dynamizmu gospodarczego. Jako osoba z dużym doświadczeniem biznesowym może pomóc w odzyskaniu zaufania inwestorów. Jednak w samej ANC pojawiają się już pierwsze podziały co do polityki rządu. Trudno się temu dziwić powstawaniu tego typu podziałów, gdyż RPA pozostaje krajem z jednymi z największych nierówności na świecie.