W sanktuarium Chrystusa Cierpiącego odbyła się Noc światła: modlitewne czuwanie w intencji pokoju, oparte na kanonach z Taize.
W sanktuarium Chrystusa Cierpiącego odbyło się niezwykłe nabożeństwo w intencji ofiar walk prowadzonych w Syrii i innych krajach, a także o przywrócenie pokoju wszędzie tam, gdzie trwają konflikty. Kanonami z Taize i cichą modlitwą, z płonącymi świecami w dłoniach, wierni w Bielanach prosili o dar pokoju.
Zainicjowana przed rokiem przez Jadwigę i Tomasza Wierzbickich modlitwa zyskała sobie grono wiernych entuzjastów. Śpiew kanonów poprowadzili chórzyści z Bielan, Nowej Wsi i Kóz, pod przewodnictwem Magdaleny Rodak, do modlitwy zapraszał ks. Marcin Gajzler, a jej uczestnikom błogosławił ks. kan. Andrzej Zając, proboszcz i kustosz sanktuarium.
- Brat Roger z Taize mówił, że modlitwa jest łagodną siłą w człowieku: porusza go, formuje i nie pozwala przymykać oczu na zło, wojny i na wszystko, co zagraża niewinnym - przypominał Tomasz Wierzbicki, zapraszając na tę Noc światła.
Dopełnieniem modlitwy była opowieść o Syryjczykach, którą podzieliła się Anna Wilczyńska, arabistka.
- Pojechaliśmy do Syrii z moim mężem Karolem nie po to, by obserwować walki czy skalę zniszczeń miast i budynków, ale by dowiedzieć się, jak można pomóc ludziom, którzy tam żyją, i jak tę pomoc im dostarczyć - tłumaczyła na wstępie Anna Wilczyńska. Z jej przejmującej relacji wyłaniał się dramatyczny obraz życia w zrujnowanych miastach, pozbawionych prądu, wody, żywności, opieki medycznej. Na prezentowanych zdjęciach na tle zburzonych domów w Aleppo pojawiali się świadkowie tragedii - bohaterowie opowieści o życiu w kraju ogarniętym przez wojnę.
- Jedynie w Damaszku prąd włączany jest na 4-5 godzin dziennie. Woda zdatna do picia praktycznie rozprowadzana jest jedynie przez organizacje humanitarne, przy kościołach, meczetach, szpitalach. Jedzenie właściwie też dla większości osób dostępne jest tylko w takich punktach. Nawet jeśli coś można kupić, to większość osób nie ma pieniędzy, bo nie działają zakłady, nie ma pracy ani zarobków. W najgorszej sytuacji są dzieci. Od lat nie działają szkoły - mówiła pani Anna.
Wśród bohaterów jej opowieści był Ormianin, kiedyś szef kuchni w eleganckiej restauracji, który nie uciekł z Syrii i teraz gotuje w stołówce wydającej codzienny posiłek dla 10 tys. osób. - Oni najbardziej potrzebują teraz nadziei, a każda pomoc, nawet ten talerz zupy, ma właśnie takie działanie - podkreślała Anna Wilczyńska.
Inną bohaterką była muzułmanka, która została wolontariuszką w prowadzonej przez jezuitów placówce humanitarnej. - Tam usłyszała, że trzeba przebaczać, modlić się za nieprzyjaciół - i w tym dostrzegła nadzieję - dodawała prelegentka.
Taką właśnie pomoc modlitewną ofiarom syryjskiej wojny może okazać każdy z nas. Pomoc materialną można przekazywać im za pośrednictwem np. Caritas Syria, w której pracują wyłącznie Syryjczycy. Tak też pomoc otrzyma Ravi, 16-latek z Damaszku, który w wybuchu bomby stracił obie nogi. Datki na zakup protez dla niego, złożone w Bielanach, były odpowiedzią na tę opowieść.
- Chcieliśmy, aby można było posłuchać kogoś, kto był w Syrii. Takie informacje z pierwszej ręki pomagają lepiej poznać sytuację - mówiła ze skarbonką w rękach Jadwiga Wierzbicka.