Wczoraj minęła 5 rocznica oświadczenia papieża Benedykta XVI, który zdumionym kardynałom, nie mniej zdumionemu Kościołowi i całemu światu ogłosił, że z końcem lutego kończy pełnienie posługi Biskupa Rzymu.
Dla uważnych obserwatorów jego nauczania ta decyzja nie była zaskoczeniem. Już w 2010 r. zapowiedział, że w przypadku, kiedy papież ma pewność, że z powodu słabości fizycznych, bądź duchowych nie jest w stanie wypełniać dalej swych obowiązków, ma prawo, a być może nawet obowiązek, aby zrezygnować z urzędu. W lutym 2013 r. uznał, że taki moment właśnie nadszedł. Ks. Alfred Xuereb, wówczas osobisty sekretarz papieża Benedykta wspomniał niedawno, że papież do tej decyzji prawdopodobnie dojrzał rok wcześniej w czasie lotu do Meksyku. Wówczas zrozumiał, że nie jest już w stanie odbywać tak długich podróży. A przecież zbliżał się Światowy Dzień Młodzieży w Brazylii i papież zdawał sobie sprawę, że nie będzie mógł już tam polecieć, nie stać go na tak wielki wysiłek. - Moim zdaniem, mówi ks. Xuereb, papież zdecydował się na bohaterski czyn, ponieważ myślał bardziej o Kościele, o miłości do Kościoła, która jest większa niż miłość do siebie samego.
Zawsze miałem wrażenie, jakby z odejściem Benedykta XVI skończyła się pewna epoka w dziejach papiestwa. Jego pontyfikat choć zaczął się w XXI wieku, swymi korzeniami oraz treścią był zakorzeniony w poprzednim stuleciu. Dlatego jego zakończenie oznaczało faktyczny koniec dwudziestego wieku w dziejach papiestwa. Jego poprzednikami w tamtym stuleciu byli wielcy ludzie Kościoła. Warto ich przypomnieć. To błogosławieni i święci Pius X, Jan XXIII, Paweł VI oraz Jan Paweł II oraz Słudzy Boży, Pius XII i Jan Paweł I. Benedykt XVI był wiernym kontynuatorem ich dzieła. Choć wycofał się z życia publicznego, nadal wspiera Kościół swą cichą obecnością, modlitwą i ogromną spuścizną intelektualną, której aktualność w wielu kwestiach pozostaje żywa i z pewnością będzie stanowić inspiracje dla następnych pokoleń. Tym wszystkim Benedykt wspiera także swego następcę papieża Franciszka, stawiającego czoła nowym wyzwaniom i zagrożeniom.
Teraz Benedykt spędza ostatnią fazę swojego życia. Jest człowiekiem szczęśliwym i spełnionym. Zachował niezwykłą jasność umysłu, którą fascynował jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary oraz jako papież. W ostatnim wywiadzie prasowym powiedział: „To dla mnie wielka łaska, że na tym ostatnim odcinku mojej dość trudnej drogi jestem otoczony miłością i dobrocią, której wcześniej nie mogłem sobie wyobrazić". Trudno o lepsze podsumowanie pontyfikatu papieża, który na początku swej posługi określił się jako prosty i skromny pracownik winnicy Pana.
Ten felieton jest ostatnim moim występem przed tym mikrofonem. Za tydzień zastąpi mnie Agata Puścikowska, koleżanka z „Gościa Niedzielnego”, od pewnego czasu współpracująca także z radiową „Jedynką”. Chcę jasno powiedzieć, że moja decyzja nie ma związku ze zmianami, jakie ostatnio dokonały się w „Gościu Niedzielnym” oraz Instytucie Gość Media. Po prostu zrobiłem krytyczny bilans moich występów i uznałem, że radio potrzebuje kogoś innego. Jestem przekonany, że będzie to rzeczywiście dobra zmiana. Wszystkim, którzy cierpliwie wysłuchiwali moich felietonów serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że przynajmniej czasami, udało mi się przykuć Państwa uwagę.