S. Bożena nosi bransoletkę z napisem „pamiętam”, drugą ze swym imieniem przekazała komuś dotkniętemu handlem ludźmi, by wiedział, że ktoś nieustannie otacza go modlitwą.
Może ta świadomość doda kiedyś odwagi, by spróbować zawalczyć o siebie i odzyskać kontrolę nad własnym życiem.
8 lutego jest dniem modlitwy i refleksji na temat walki z handlem ludźmi. W kościele to wspomnienie św. Józefiny Bakhity, która na własnej skórze doświadczyła czym jest niewolnictwo. Kiedy miała siedem lat arabscy handlarze porwali ją z domu rodzinnego i sprzedali do niewoli. Mała Sudanka doznała takiego szoku, że zapomniała nawet własnego imienia. Porywacze nazwali ją Bakhita, co po arabsku znaczy „szczęściara”. Wiele razy sprzedawano ją i odsprzedawano. Jej los się odmienił, gdy młodą niewolnicę zakupił włoski konsul w Chartumie. Bakhita po raz pierwszy poczuła, że ktoś traktuje ją po ludzku. Kiedy konsula odwołano z Sudanu, Bakhita wraz z nim trafiła do Włoch. Zamieszkała w okolicach Wenecji. Kiedy jej właściciele udali się w służbową podróż, oddali Bakhitę „na przechowanie” do domu zakonnego sióstr od św. Magdaleny z Canossy. Tam młoda Afrykanka odkryła Boga.
- Mimo, że od narodzin św. Józefiny minęło ponad 100 lat, niewolnictwo wciąż istnieje. Namacalnie doświadczyłam tego, posługując w Ameryce Południowej, gdzie problem jest tak duży, że kilka lat temu kościół w okresie Wielkiego Postu postanowił przygotować szereg spotkań i katechez poświęconych handlowi ludźmi. Wtedy bliżej sama zobaczyłam ten problem. Pokazano nam np. jak odróżnić żebraka, który z własnej woli zdecydował się na żebranie od tego, który jest do tego zmuszony. Schemat okazał się prosty i powielany na całym świecie, także w Polsce – mówi s. Bożena Noga, franciszkanka misjonarka Maryi z Dąbrowicy.
Osoby zmuszane do żebractwa zazwyczaj rozwożone są w grupach. Np. co kilkaset metrów rozstawiane i mają takie same kartki z napisem. Często handlują jakimiś drobiazgami np. ściereczkami, w ten sam sposób złożonymi i poukładanymi.
S. Bożena Noga franciszkanka misjonarka Maryi
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
- Jeśli się o tym nie wie, myślimy, że to ktoś sam zdecydował się na taki krok, kiedy jednak znamy mechanizmy, wystarczy przejść się po okolicy i zaobserwować, czy gdzieś w pobliżu nie ma kilku osób żebrzących w podobny sposób – wyjaśnia s. Bożena.
Ze współczesnego niewolnictwa tak samo trudno się wyrwać, jak dawniej. Osoby te są najczęściej pozbawione dokumentów, nie znają języka kraju, w którym przebywają i są zastraszane, że jak spróbują donieść policji lub uciec, coś stanie się ich bliskim.
- Dziś najczęściej w niewolę trafiają ludzie szukający pracy za granicą lub borykający się z biedą. Gdy pojawia się ktoś, kto proponuje pracę w bogatszym kraju, wielu młodych lub ubogich widzi w tym dla siebie szansę. Potem zaczyna się koszmar. Dlatego decydując się na taką ofertę, trzeba być bardzo ostrożnym – mówi s. Bożena.
Warto zrobić sobie kopię dokumentów i dobrze ją schować, mieć numer polskiego konsula w kraju, do którego wyjeżdżamy, telefon komórkowy z kartą działającą za granicą.
- Ofiarami handlu ludźmi są także Polacy. Polska jest też krajem transferowym dla handlarzy ludźmi i miejscem, gdzie cudzoziemcy, najczęściej z uboższych od nas rejonów, zmuszani są do niewolniczej pracy – wyjaśnia zakonnica.
Jeśli mamy podejrzenie, że ktoś jest zmuszany do niewolniczej pracy w Polsce, warto dyskretnie zostawić mu kartkę z informacją, gdzie może szukać pomocy, czy numerem telefonu do Krajowego Centrum Interwencyjno-Konsultacyjnego dla Ofiar Handlu Ludźmi (22) 628 01 20.
Za ofiary handlu ludźmi przede wszystkim każdy może się modlić. W Polsce od lat funkcjonuje sieć Bakhita, w której działa wiele osób zakonnych i świeckich, przychodząc z pomocą ofiarom handlu z ludźmi.
– Kilka lat temu działające tam siostry wpadły na pomysł, by w szczególny sposób otoczyć modlitwą ofiary handlu. Chętni zgłaszający się do Bakhity w Warszawie otrzymują dwie bransoletki. Jedną z napisem „pamiętam”, drugą ze swym imieniem. Jeśli zdecydują się na codzienną modlitwę za dzisiejszych niewolników, bransoletkę z ich imieniem pracownicy Bakhity przekazują ofiarom handlu, by wiedziały, że gdzieś jest jakaś np. Bożena, która codziennie modli się za nich – mówi s. Bożena.
Osoby zainteresowane wsparciem w Lublinie działań przeciw handlowi ludźmi mogą kontaktować się z s. Bożeną Nogą w domu sióstr franciszkanek misjonarek Maryi w Dąbrowicy.
Historie ludzi, którzy padli ofiarą tego procederu i informacje także TUTAJ