Przepisy Prawa Mojżeszowego wiązały trąd z rytualną nieczystością.
Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: «Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić». A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony!» Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony.
Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich».
Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
1. Trędowaty był wykluczony ze społeczności ludzkiej i nie mógł uczestniczyć w kulcie. Opis uzdrowienia trędowatego trzeba czytać nie tylko jako Boże zmiłowanie się nad konkretnym chorym, ale szerzej. Misją Jezusa jest uwolnienie każdego z nas z nieczystości. I nie chodzi tu tylko o sferę seksualną (choć tę także!). Czystość w Biblii oznacza pierwotny ład zamierzony przez Boga. Prawo Starego Testamentu (Tora) mówiące o nieczystości i koniecznym oczyszczeniu miało na celu pokazywanie drogi do odnajdywania Bożego ładu utraconego przez grzech. Miało pomagać ludziom żyć w harmonii z Bogiem i ludźmi. Jezus przychodzi jako żywa Tora (Prawo). On sam oczyszcza ludzkie serca. Nie mocą przepisów, postów, rytualnych obmyć, ale mocą swojego słowa i leczącego dotyku. Nieraz uświadamiamy sobie, że utraciliśmy bezpowrotnie niewinność, zwłaszcza po przekroczeniu jakiejś bariery grzechu. Czujemy się brudni, nieczyści, zbrukani, trędowaci. Szukamy oczyszczenia. A trzeba zrobić to, co ów trędowaty z Ewangelii. 2. A co on zrobił? Przyszedł, upadł na kolana i prosił Jezusa. Trzeba przyjść do Niego, pokonując izolację, w której chce zatrzymać mnie moja nieczystość. Wyjść z krainy grzechu. Paść na kolana, czyli uznać autorytet Jezusa, Jego władzę. I wreszcie prosić o dar oczyszczenia. Zauważmy dwukrotne pojawienie się czasownika „chcieć”. W obu przypadkach jest on odniesiony do Jezusa. „Jeśli zechcesz” – mówi trędowaty. „Chcę” – mówi Jezus. Kluczowe jest zdanie się na wolę Boga. Ukrycie swoich pragnień w Bożym „chcę”. 3. Jezus dotyka trędowatego. To ważne. Bóg nie brzydzi się nami. Wie, że nasze ciała są poranione przez historię własnych i cudzych grzechów. Zamienione w skorupę, w której siedzimy zamknięci, samotni, zawstydzeni, upokorzeni. Jak Adam i Ewa po grzechu, tak i my nieraz wstydzimy się swoich ciał, swojej nagości. Boimy się, że zostaniemy upokorzeni przez pożądanie (swoje i cudze), ocenieni, poniżeni, potraktowani jak rzecz, zabawka albo śmieć nadający się do wyrzucenia. A przecież nasze ciała (nie tylko dusze) wyszły z rąk Boga. On nas ulepił z prochu ziemi. To był Jego pierwszy stwórczy dotyk. Dotyk Jezusa (wcielonego Boga) to obraz miłosiernej miłości Bożej, która leczy, uzdrawia, wyzwala, oczyszcza, naprawia. On chce mnie dotknąć, przytulić, zbawić. Moją duszę. I ciało! 4. Pan poleca uzdrowionemu spełnić wymóg Prawa Mojżeszowego. I dodaje: „na świadectwo dla nich”. Jezus przychodzi jako ten, który nie jest polemiką z Prawem, ale wypełnieniem jego sensu. Zauważmy zamianę ról: trędowaty jest wolny, natomiast Jezus z powodu nadmiaru miłości nie może jawnie wejść do miasta i przebywa w odosobnieniu. Jakby zaraził się trądem. I rzeczywiście spotka Go los trędowatego. Wyrzucą Go z miasta, uznają za nieczystego i skażą na najbardziej hańbiącą śmierć. W ten sposób weźmie na siebie moją nieczystość, mój trąd. Po to, bym ja mógł być czysty.•