Domagali się znaku. Mk 8,11
Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: «Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu».
A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.
Daj nam jeść, a potem będziesz mógł się od nas domagać cnoty! – krzyczał tłum w powieści Dostojewskiego. Tak to już człowiek ma pomylone od zawsze: jeśli doświadczę cudu, uwierzę w coś więcej niż materia i jej właściwości. Cóż, można jak faryzeusze podejść do Jezusa i domagać się od Niego znaku po to, by samemu sobie uzasadnić wysiłek przyjęcia Jego zasad. To dość rozsądne, choć nie jest przejawem zdrowego rozsądku. Uwierzyć skutecznie można tylko wówczas, gdy za największy cud uzna się przemianę własnego życia, myślenia, przeżywania. Wiara w Jezusa zaczyna się bowiem tam, gdzie Jego nauka zapada w serce pod wpływem osobistego z Nim spotkania. Potem następuje wybór. A potem dzieją się cuda…