Trzeba uważać o co się prosi Pana Boga. Dlaczego?
Św. Dorota brewiarz.pl Trzeba uważać o co się prosi Pana Boga. Dlaczego? Bo może spełnić naszą prośbę. A nie zawsze jesteśmy przygotowani na taki obrót spraw. Wszystkiemu winna nasza wiara, dużo mniejsza od ziarnka gorczycy. To ona sprawia, że często wznosimy do nieba prośby zupełnie nie wierząc w ich wysłuchanie. Jakby pchani siłą rozpędu lub tradycji. Nie zastanawiając się ani przez chwilę jakie będą konsekwencje ich spełnienia. I dokładnie taka sytuacja stała się udziałem dzisiejszej patronki, św. Doroty. Właściwie nie tyle jej samej co pewnego młodego człowieka, ale stało się to za jej przyczyną. O św. Dorocie wiemy tylko tyle ile podaje martyrologium rzymskie : "W Cezarei, w Kapadocji, rocznica zgonu św. Doroty. Z wyroku Saprycjusza, namiestnika tej prowincji, najpierw dręczono ją w katowni, w końcu skazano na ścięcie. Na widok jej męczeństwa nawrócił się młody mówca. Zaraz też męczono go okrutnie na katowni, następnie ścięto mieczem". Dlaczego ta kobieta trafiła do więzienia i kiedy to było, tego akurat łatwo możemy się domyśleć – pod koniec III wieku w imperium rzymskim trwała właśnie ostatnia, najkrwawsza fala prześladowań chrześcijan za cesarza Dioklecjana. Dużo ciekawsza jest reakcja owego młodego człowieka, który był świadkiem męczeństwa dzisiejszej patronki. Czy do nawrócenia skłonił go widok odważnie znoszonego przez nią cierpienia? Według legendy, która od najdawniejszych czasów towarzyszyła temu lakonicznemu zapisowi w martyrologium, sprawa z tym człowiekiem wyglądała tak. Jako mówca, prawnik, towarzyszył katowi przy jego pracy. Gdy zobaczył, że św. Dorota zamiast ratować się od tortur robi raczej wszystko by umrzeć, zapytał dlaczego aż tak się spieszy na drugą stronę. Odpowiedź świętej szczerze go ubawiła : "Bo idę do niebieskich ogrodów". Z charakterystyczną dla młodych ludzi bezczelnością ów prawnik skwitował więc jej słowa mówiąc : "Gdybyś mi z twoich ogrodów niebieskich podarowała owoce i kwiaty, to bym uwierzyłbym". Jak się państwo domyślacie, jak powiedział tak się stało. Do lochu weszło pacholę z naręczem dorodnych jabłek i pięknych róż, a nasz młody człowiek zgodnie z tym, co powiedział wyznał wiarę w Chrystusa, przypłacając to swoją głową. Jeżeli zastanawiacie się państwo tak jak i ja, dlaczego Pan Bóg natychmiast spełnił jego prośbę, to znajduję na to tylko jedno wyjaśnienie. Ten młody człowiek, świadek śmierci św. Doroty naprawdę wierzył w to, co mówił. W to o co prosił. Czy wiecie państwo jak się nazywał? Bo jego imię również trafiło do martyrologium. Tym mówcą, który nawrócił się w czasie męczeństwa dzisiejszej patronki, św. Doroty, był Teofil. Miły Bogu, jak tłumaczy się z greki jego imię.