Prawdziwym Królestwem nienawiści jest dzisiaj przestrzeń wirtualna. Widmo nienawiści nie tyle się w niej błąka, nie tyle się w niej sączy, co wręcz z Internetu wylewa.
Widmo krąży po Polsce, widmo nienawiści. Najłatwiej byłoby użalać się, że źródłem tej nienawiści jest polityka, ale może polityka tylko wydobywa i wyostrza zło, które w naszym społeczeństwie drzemie? Że to zło istnieje – trudno zaprzeczać. Jaka jest jego skala, trudno szacować. Że jest problemem – to na pewno. Zdarza się, że sytuacyjnie wydobyta na wierzch nienawiść zatruwa życie towarzyskie, bywa, że kończy bliskie znajomości, ba, okazuje się, że może zniszczyć nawet najstarsze przyjaźnie. Jeśli jednak pominąć rozmaite uliczne demonstracje i manifestacje - nienawiść w przestrzeni publicznej, acz niewątpliwie istnieje, jest widoczna, to przecież jednak nie dominuje. Ciągle jeszcze, przynajmniej pozornie, obowiązuje formuła, którą Jacek Kaczmarski tak wyraził w „Modlitwie o wschodzie słońca” – „chroń mnie, Panie, od pogardy/Przed nienawiścią strzeż mnie Boże”. Toteż nawet ludzie, których słowa zieją nienawiścią, nie przyznają się zwykle do tego, że nienawiść do kogokolwiek żywią. Bo słowa ciągle jeszcze są ważne. By przywołać stary przebój kapeli TLove „Tylko nie mów tego mi/ Nigdy nie mów tego mi/Tylko nie mów tego że/Nienawidzisz/Tylko nie mów tego mi/Nigdy nie mów tego mi/Tylko nie mów tego że/Nienawidzisz mnie/”. Tak, tak, choć wiele gada się dzisiaj o nienawiści, chętnie oskarża o nienawistne nastawienie swoich oponentów, ale doprawdy, bardzo niewielu się do żywienia nienawiści przyznaje. No cóż, „obłuda jest hołdem jaki występek oddaje cnocie” – jak pisał bardzo dawno temu La Rochefoucauld. Co może naturalne i w jakiś sposób pocieszające, to słowna, powodowana nienawiścią, agresja zwykle nie ma jednak konsekwencji w ludzkich działaniach. Na szczęście. Gdyby pomiędzy żywioną przez wielu nienawiścią, a realizacją przestępczych czy nawet zbrodniczych zapowiedzi jakie nienawistnym wypowiedziom towarzyszą ustanowić znak równości, to nasz świat przypominałby pandemonium. Prawdziwym Królestwem nienawiści jest dzisiaj przestrzeń wirtualna. Widmo nienawiści nie tyle się w niej błąka, nie tyle się w niej sączy, co wręcz z Internetu wylewa. Nie przypadkiem tak bardzo upowszechniło się w dzisiejszej polszczyźnie pojęcie „hejter”, które ma swoje źródło w angielskim słowie „hate” czyli nienawiść. „Hejter” to zatem nienawistnik, najczęściej anonimowy nienawistnik. Tak, rzeczywista czy choćby tylko pozorna anonimowość nie jest tu bez znaczenia. No cóż, wiadomo przecież nie od dzisiaj, że dla niektórych wirtualna przestrzeń pełni taką samą rolę jaką w PRL-u pełniły publiczne toalety. Jak wspomniałem łatwo wskazać jak silnym katalizatorem najgorszych ludzkich uczuć jest niezwykle napięta atmosfera polityczna w naszym kraju. Tak, to prawda. Nienawiść, by tak rzec, partyjna to prawdziwa zmora dzisiejszej Polski. Ale w tym felietonie chciałbym zwrócić uwagę na inne zjawisko – na nienawiść rozproszoną, mającą za źródło indywidualne fobie i idiosynkrazje. Zacznę od ilustracji futbolowej - „Nawet Jezus nienawidzi Manchesteru United”… Koszulki z takim napisem noszą fani Liverpoolu, tradycyjnie wrodzy drużynie z czerwonej części Manchesteru i jej kibicom. To przykład nienawiści partyjnej wystrojonej w klubowe piórka. Ale choć piłka nożna jest sportem drużynowym daje także wiele przykładów na upust nienawiści indywidualnej – każdy, kto zada sobie trud przeglądnięcia jakiegokolwiek portalu sportowego natknie się na niezliczone świadectwa nienawiści, tzw. hejty, których tematem i adresatami są najwybitniejsi piłkarze świata. Widać w tych wpisach coś, co odbiera ich autorom nie tylko rozum, ale także wzrok i słuch. Oczywiście, łatwo zrozumieć, że nie wszyscy najlepsi piłkarze świata muszą wzbudzać sympatię – jeszcze łatwiej zrozumieć zawiść jaką budzą ich niebotyczne zarobki. Ale odmawianie akurat im, tym najlepszym, jakichkolwiek umiejętności czysto piłkarskich? Leo Messi jest piłkarskim geniuszem czy to się komu podoba, czy nie, Cristiano Ronaldo czy Robert Lewandowski są wyborowymi strzelcami – i znowu: jest tak czy tego kto chce, czy nie. Co mają w głowach ludzie, którzy temu zaprzeczają w najbardziej prymitywny sposób? Nie wiem. I nawet nie wiem czy chcę wiedzieć. I jeszcze jeden przykład – z ostatnich dni. Nie dotyczy futbolu, ale himalaizmu. Portal Wirtualna Polska wydał oświadczenie: „Wszyscy ludzie dobrej woli, którzy wsparliście dziś Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol wpłatą pieniędzy lub dobrą myślą – zachowaliście się po prostu godnie. Wszyscy hejterzy, którzy o walczącym o życie człowieku piszecie: >>sam się pchał i nie będzie państwo z moich podatków ratować dupy jakiemuś wariatowi<< – zróbcie światu przysługę i zamilknijcie. Wirtualna Polska będzie kasować wszystkie nienawistne komentarze na temat akcji ratunkowej na Nanga Parbat”. Mimo brawurowej akcji ratowniczej do Tomasza Mackiewicza nie udało się dotrzeć. Nie wiem jak czują się teraz jego hejterzy. Może jest im jednak choć trochę przykro, ale trudno wykluczyć, że dalej podtrzymują swoje hejterskie stanowisko. A może w ogóle nic nie czują, zajęci pisaniem hejtów na inny temat. Przywołałem w tym felietonie słowa dwu piosenek. Zakończę słowami trzeciej. Śpiewał ją Czesław Niemen: „lecz ludzi dobrej woli jest więcej”. Tak, na pewno jest ich więcej – chcę w to wierzyć.