Celibat to „ściema”. Ksiądz na pewno ma jakąś babę na boku. Żyją sobie na tych probostwach jak pączki w maśle, po kolędzie kasę zbierają, więc nieźle im się powodzi.
A Kościół? To jak korporacja, wielka instytucja. Na chrzcinach, ślubach i pogrzebach zarabiają. Taka prawda.
Nie, Szanowni Państwo, to wcale nie fragment zjadliwego paszkwilu, który tu i ówdzie można przeczytać w antyklerykalnym czasopiśmie bądź zasłyszeć w czasie gorących, światopoglądowych dyskusji z wojującymi ateistami. To stereotypy, które często pojawiają się również w ustach ludzi deklarujących się jako wierzący. Wielokrotnie – w takiej bądź innej formie – można spotkać je w trakcie rodzinnych spotkań, w autobusie, w kolejce na basen lub po bilety do kina. Wypowiadają je ludzie prości i ludzie wykształceni, zamożni i zmagający się z finansowymi trudnościami. Ja sam słyszę je często z ust moich studentów.
Stereotypowe, negatywne myślenie o Kościele, księżach i sprawach związanych z praktyką wiary weszło już na stałe do społecznej świadomości, infekując nawet poglądy osób przyznających się do Kościoła. Stereotypy nie są kłamstwami w ścisłym tego słowa znaczeniu. Fałszują jednak obraz rzeczywistości w takim sensie, że uogólniają i upraszczają fakty, podając ich powierzchowne, zawężone interpretacje. Stereotypy nie uwzględniają tego, że dana kwestia może mieć wiele aspektów; wybierają natomiast to, co wygodniejsze – często karmiąc się uprzedzeniami i negatywnymi emocjami. Bywa i tak, że jednostkowe przypadki jakiegoś zła traktują jako normę i klucz do interpretacji całej złożonej rzeczywistości. Stereotypy są więc często zepsutym owocem niewiedzy.
Niestety, w myśleniu Polaków o Kościele istnieje wiele stereotypów i odgrywają one bardzo negatywną rolę. Utrwalają bowiem obraz Kościoła jako instytucji niemalże opresyjnej, zachłannej i odklejonej od życia zwykłych wiernych. Jakie ma to przełożenie na sposób przeżywania wiary przez zwykłych wiernych? Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Najnowsze dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego pokazują spadek wskaźnika dominikantes, czyli katolików uczestniczących w niedzielnej Eucharystii. W roku 2016 wyniósł on 36,7 procent i w stosunku do roku 2015 zmalał o 3,1 punktu procentowego. Jest to stały, ugruntowany już trend, na który wpływ ma wiele czynników. Niewątpliwie utrwalone w stereotypach, negatywne myślenie o Kościele jest jednym z nich. Problem jednak w tym, że ze stereotypami trudno jest walczyć. Osadzone w myśleniu jako już gotowe, schematyczne kalki do interpretowania rzeczywistości, nie dają się z tego myślenia tak łatwo wykorzenić. Sposobem na stereotypy nie jest więc argumentacja teoretyczna, ale praktyka. Bronią się one bowiem przed krytycznym myśleniem, ale ustępują przed doświadczeniem. Owszem, trzeba Kościoła bronić. Trzeba cierpliwie tłumaczyć, demaskując płycizną i powierzchowność stereotypowego myślenia. Jeszcze bardziej trzeba jednak pokazywać prawdę o Kościele. Pokazywać, czyli prowadzić do jej doświadczenia, do spotkania z tajemnicą żywego, obecnego w Kościele Jezusa. Tu jednak nie wystarczą argumenty słowne. Doświadczenie, o które chodzi, jest integralnie związane z dynamicznym sposobem przeżywania wiary, ze świadectwem, z ewangelizacją, z uwielbieniem. Tam, gdzie ludzie spotykają żywego Boga i doświadczają w wierze Jego miłującej obecności, upadają stereotypy o Kościele, a świątynie zapełniają się wiernymi. To znak czasu, na który wszyscy powinniśmy adekwatnie odpowiedzieć: duszpasterze, liderzy i członkowie kościelnych ruchów oraz stowarzyszeń, a także zwykli wierni. W przeciwnym razie pozostanie nam coraz bardziej niespokojne śledzenie kościelnych statystyk i narzekanie na stereotypy.