Czy pamiętacie państwo, który biskup Was bierzmował? Ja pamiętam doskonale, podobnie jak uroczystość, która odbyła się prawie pięćdziesiąt lat temu w kościele pod wezwaniem św. Marii Magdaleny w Tychach. Bierzmował mnie ówczesny biskup pomocniczy diecezji katowickiej Juliusz Bieniek.
. W czasie uroczystości był surowy, nawet podniosły. Uderzenie w policzek, które było częścią rytu, wymierzył wcale nie symbolicznie. Pozostało w mojej pamięci wezwanie, jakie do nas wtedy skierował, abyśmy naszym życiem świadczyli o tym, że jesteśmy już dojrzałymi chrześcijanami. Dlaczego o nim wspominam? W tym tygodniu mija 40 rocznica jego śmierci. Zmarł 17 stycznia 1978 r. Został pochowany w rodzinnym grobie w Wysokiej pod Olesnem. O pozycji jaką miał w polskim Kościele świadczy fakt, że na jego pożegnanie do katowickiej katedry przyjechał prawie cały ówczesny Episkopat, a przejmującą homilię wygłosił metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła. Mówił w niej o zmarłym jako wielkim świadku wiary, prawym Polaku i wzorze dla współczesnych.
Biskup Juliusz pochodził z Sowczyc pod Olesnem. Urodził się w śląskiej plebejskiej rodzinie o polskich przekonaniach. Za przynoszenie do szkoły polskich książek został usunięty ze szkoły w Kluczborku. Formację zdobył na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Wrocławskiego, znakomitej szkole duchowości i praktycznego duszpasterstwa, która ukształtowała pierwsze pokolenie kapłanów diecezji katowickiej. Ks. Bieniek biskupem pomocniczym w Katowicach został w 1937 r. przyjmując za motto swej posługi biskupiej słowa: Stat crux dum volvitur orbis - Krzyż stoi, choć świat się zmienia. Zapewne nie przeczuwał, jak wiele go będzie kosztowała wierność tej dewizie. Świat bowiem w czasie jego długiego biskupiego posługiwania zmieniał się wielokrotnie, a każda zmiana kwestionowała wartość krzyża. Pozostał wierny krzyżowi, ale przyszło mu za to także zapłacić dwukrotnie wygnaniem z diecezji oraz latami inwigilacji i prześladowań, najpierw ze strony gestapo, a później komunistycznej bezpieki. Niemiecka administracja uznała go swego przeciwnika i nakazała mu w 1941 r. opuszczenie diecezji. Podobny los spotkał biskupa katowickiego Stanisława Adamskiego. Do 1945 r. mieszkał w domu księży emerytów w Krakowie. Kolejny raz został wygnany w listopadzie 1952 r. w odwet za odezwę wzywającą do zachowania nauczania religii w szkołach. Pod apelem Biskupa Katowickiego podpisały się dziesiątki tysięcy mieszkańców diecezji katowickiej. Bp Bieniek zawiózł te podpisy do Warszawy. Tam dowiedział się, że został podobnie jak ordynariusz wygnany z diecezji. Znów zamieszkał w domu emerytów, tym razem w Kielcach. Ponieważ zaś buntował kleryków przeciwko księżom patriotom, wyrzucono go nawet stamtąd. Przyjęła go parafia w Kępnie w Wielkopolsce. Wrócił do Katowic razem z pozostałymi biskupami w listopadzie 1956 r. Aż do śmierci bezpieka uważała go za złego ducha Kościoła, dlatego w jego rozpracowaniu brała udział armia tajniaków. Nigdy jednak nie udało im się go złamać. Był wsparciem dla swego biskupa oraz Prymasa Polski, który często o nim mówił jako o wiernym biskupie, dając go za wzór wszystkim innym. Komuniści myśleli o nim podobnie. Jego rozpracowaniu nadali kryptonim „Wierny”. Myślę, że mieli rację. Bp Bieniek był wierny Kościołowi, a ja jestem dumny z tego, że bierzmował mnie właśnie taki biskup.