Ponad rok temu był czarny protest. Dziś jest czarna rozpacz jego inspiratorów.
Czy Państwo zauważyli, że najwięksi piewcy mitycznego kompromisu aborcyjnego zagłosowali za jego złamaniem? Czy zauważyli Państwo, że siewcy strachu przed wahadłem, które w wypadku działań za życiem miałoby „odbić w drugą stronę”, sami chcieli je odbić w stronę śmierci?
Mowa o Platformie Obywatelskiej, której posłowie w olbrzymiej większości zagłosowali za ustawą wprowadzającą aborcję na życzenie i przeciw ustawie ograniczającej aborcję.
Oto partia, której członkowie przed ponad dekadą brali udział w rekolekcjach, teraz konsekwentnie opowiada się za projektami z piekła rodem. Mało tego – karze swoich nielicznych członków za to, że zachowali się jak ludzie sumienia i zagłosowali w obronie dzieci.
W sumie jednak stało się najlepiej jak mogło, bo przepadł projekt zbrodniczy, a do dalszych prac trafił projekt poprawiający obowiązujące wciąż nieludzkie prawo.
Obrót spraw okazał się więc tak korzystny, że zaskoczył chyba samego Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS, wraz z kilkudziesięcioma posłami swojej partii, poparł przecież przesłanie do dalszych prac obu projektów (realizując pochopną deklarację wyborczą PiS, że projekty obywatelskie nie będą odrzucane w pierwszym czytaniu). Scenariusz zakładał więc najwyraźniej dalsze procedowanie obu projektów. A jednak – dzięki absencji części posłów PO i .N oraz dzięki właściwej postawie większości posłów PSL i Kukiz15 – stało się inaczej.
I proszę, jaką teraz mamy sytuację: Zwolennicy zabijania dzieci stracili szansę podgrzewania swojego ulubionego tematu w Sejmie, a możliwość poważnego ograniczenia aborcji stała się jeszcze bardziej realna.
Opozycja „totalna” znalazła się w potrzasku. Skalę ich zagubienia pokazuje pełen żałości tytuł na portalu NaTemat.pl: „Nawet Kaczyński to poparł i nic. Przez nieobecność polityków PO przepadł ważny projekt dla kobiet”.
No właśnie – nawet nie będą mogli winić Kaczyńskiego! Czy mogli sobie wyobrazić coś tak dramatycznego?
Ale jest jeszcze jedna rzecz warta uwagi: choć sytuacja sejmowa jest prawie identyczna jak przed z górą rokiem, to skutki są całkiem inne. Wtedy wybuchły czarne protesty. Tym razem – cisza. Czerń się wystrzelała, parasolki zardzewiały, środkowe palce zgrabiały. Kłamstwo, biegnąc na swoich krótkich nóżkach, dostało zadyszki. I zamiast czarnej histerii wybuchła awantura w Platformie i Nowoczesnej. Szok i niedowierzanie, wzajemne obwinianie się, wyrzucanie z klubu, zawieszanie członkostwa.
No, dzieci, idzie ku dobremu. Przybliża się czas, gdy nikt już na was nie podniesie ręki.