Rok 2017 miał według wielu komentatorów być zły dla polskiej gospodarki (z powodu PiS) i dla gospodarki światowej (z powodu Trumpa). Czy te przewidywania spełniły się?
Wielu ekonomistów śmieje się, że ich praca polega na tłumaczeniu, dlaczego ich przewidywania nie spełniły się. Tak trochę było w 2017. Zdaniem niektórych, często znanych ekonomistów, polska gospodarka miała w 2017 przeżyć kryzys. Po pierwsze, z powodu wysokich wydatków związanych z programem 500+ i obniżką wieku emerytalnego. Po drugie, z powodu negatywnej reakcji zagranicznych inwestorów na działania rządu Beaty Szydło. Po trzecie, z powodu niechęci przedsiębiorców do PiS, którzy swoimi działaniami mieli przyczynić się do obalenia władzy tej partii.
Jak na ironię, polska gospodarka przeżywała w 2017 wyjątkowo dobry okres. Po dosyć słabym roku 2016, w 2017 udało się przekroczyć 4 proc. wzrostu. Co prawda do rekordowych 6-7 proc. z przed 10 czy 20 lat trochę brakuje, za to inne wskaźniki utrzymywały się na zadowalającym poziomie. Swoje rekordy biło niskie bezrobocie, oscylujące koło 7 proc. Również inflacja czy bilans handlowy utrzymały się w korzystnym trendzie z ostatnich lat. Problemem nadal pozostawały jednak niskie inwestycje, a wzrost gospodarczy musiał oprzeć się w dużym stopniu na rosnącej konsumpcji.
Rok 2017 był w pewien sposób rokiem próby dla rządu Beaty Szydło. Po raz pierwszy przez 12 miesięcy w roku miały być wypłacane pieniądze z programu 500+. Obniżony miał być też wiek emerytalny. W 2017 r. zaczęła też działać Krajowa Administracja Skarbowa. I to właśnie ten stworzony przez Mateusza Morawieckiego urząd okazał się być kluczem do realizacji socjalnych programów rządu. KAS stała się dobrze działającą maszyną do walki z wyłudzeniami podatkowymi, drenującymi polski budżet. W głównej mierze dzięki niej udało się dosyć dobrze spiąć tegoroczny budżet.
Również czarne przewidywania dotyczące światowej gospodarki nie spełniły się. Donald Trump nie doprowadził do wojny handlowej z Chinami. Co więcej, deregulacyjne działania nowego prezydenta wydają się nadawać nowej dynamiki amerykańskiej gospodarce. Pod koniec roku republikańska administracja doprowadziła do największej od lat 80. obniżki podatków, które mogą doprowadzić do podobnego boomu jak 30 lat temu. Na błędnej ocenie rządów Trumpa stracił m.in. George Soros, który obstawiał spadki na giełdzie, podczas gdy rynki z entuzjazmem zareagowały na zmianę władzy.
W 2017 r. mieliśmy kontynuacje trendów rozpoczętych jeszcze na początku XXI w. Chińska gospodarka wciąż rosła, choć nie tak szybko jak w latach ubiegłych. W Azji wciąż wyrastały nowe tygrysy gospodarcze, takie jak Filipiny czy Turcja. Europa zachodnia wciąż pozostawała w kryzysie. Kraje „nowej unii” wciąż szybko goniły kraje „starej unii”. A utopijne idee socjalizmu wciąż sprowadzały biedę na zainfekowane nimi narody (jak w Wenezueli).
Co czeka nas w przyszłym roku? W Polsce w decydującą fazę ma wejść realizacja „planu Morawieckiego”. Jego autor, zostając premierem, dostał odpowiednio dużo władzy, by go dokończyć. Na świecie wszyscy będą czekać na efekty reform Trumpa. W 2018 r. nie zapowiada się też większa wojna, bo nikt chyba nie jest tak lekkomyślny, żeby zaczynać ją np. w Korei. Gospodarka światowa będzie pewnie się wciąż rozwijać. Podobnie jak gospodarka polska. Tak więc w 2018 r. raczej będzie można spać spokojnie.