Oto dzisiaj stajemy przed misją niemożliwą. W trzy minuty mamy przywołać postać kogoś, kto jest drugim Apostołem po św. Piotrze najczęściej wspominanym w Nowym Testamencie.
Oto dzisiaj stajemy przed misją niemożliwą. W trzy minuty mamy przywołać postać kogoś, kto jest drugim Apostołem po św. Piotrze najczęściej wspominanym w Nowym Testamencie. Kto był z Jezusem niemal od samego początku i jako jedyny wytrwał aż do końca. Bo przecież to Jan stoi pod krzyżem jako jedyny z Apostołów i to jemu Jezus powierza w opiekę swoją mamę. Ale zanim ta historia znajdzie swój ziemski finał na Golgocie św. Jan jest świadkiem wszystkich cudów uczynionych przez Chrystusa. Jest obecny w czasie przemienienia na Górze Tabor, przy wskrzeszeniu córki Jaira oraz w czasie konania i aresztowania Jezusa w Ogrodzie Oliwnym. Zdarzają mu się oczywiście słabości, jak wtedy, gdy wysyła swoja matkę, by poprosiła Jezusa o dobre miejsce dla swojego syna w przyszłym królestwie Mesjasza. Ma też wątpliwości, czy dobrze wybrał. Gdyby ich nie miał, nie czytalibyśmy w jego własnej Ewangelii, że kiedy po zmartwychwstaniu Chrystusa przybiegł razem ze św. Piotrem do grobu, to wtedy "ujrzał i uwierzył". Mamy już za sobą dwie minuty audycji a jeszcze nawet słowem nie wspomnieliśmy o tym co Jan robił po Wniebowstapieniu Jezusa. O tym jak jest początkowo nieodłącznym towarzyszem św. Piotra. O tym jak głosił Dobrą Nowinę w Ziemi Świętej by nie opuszczać Matki Bożej. O tym co widział w czasie powstania żydowskiego i co czuł, gdy burzono Jerozolimę. Nic także nie powiedzieliśmy o jego podróży do Azji Mniejszej, gdzie w Efezie napisał swoją Ewangelię. No i last but not least. Pozostała jeszcze kwestia zesłania św. Jana na wyspę Patmos przez cesarza Domicjana. To tam powstała Apokalipsa. I tam według jednej z tradycji ten Apostoł i Ewangelista zakończył życie jako prawie stuletni starzec. Tyle życiowych doświadczeń i zwrotów akcji i jak tu je wszystkie zamknąć w jednym zdaniu? Prosto. Choć trzeba było tych wszystkich lat by św. Jan nie tylko to zrozumiał ale też tego doświadczył. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. Ponieważ jednak to co proste stanowi największe wyzwanie więc zakończmy dzisiejsze wspomnienie winem. Tym pobłogosławionym dzisiaj w kościele. Skąd wziął się ten zwyczaj? To pamiątka legendarnego spotkania św. Jana z cesarzem Domicjanem. Kiedy podany Apostołowi zatruty kielich wina pękł na dwoje po uczynieniu nad nim znaku krzyża, cesarz zrezygnował ze zgładzenia starca. Skazał go za to na wygnanie na wspomnianą wyspę Patmos.