Święta i Nowy Rok są okresem, kiedy najwięcej małżeństw decyduje się na rozwód. Ale tak nie musi być - przekonują autorzy kampanii RatujRodzinę.pl. Co najmniej jedną trzecią takich rodzin da się uratować.
- Większość rozpraw rozwodowych w Polsce trwa 20 minut. Adwokaci odczytują oświadczenia stron, sędzia zaklepuje. 20 minut, żeby zerwać relację, która trwa 20 lat! - dziwi się Marek Grabowski, prezes Fundacji Mamy i Taty, która opracowała raport nt. rozwodów w Polsce, a teraz uruchomiła internetowy projekt RatujRodzinę.pl.
Jedną z jego głównych części ma być zbiór kontaktów do specjalistów, którzy pomogą małżeństwu przetrwać kryzys. Jego autorzy powołują się na statystyczne badania, w których 30 proc. rozwodników przyznaje, że ich małżeństwo można było uratować. Najwięcej rodzin rozpada się w... Boże Narodzenie i w Nowy Rok.
Marcin Perfuński, autor bloga supertata.tv, szczęśliwy mąż od 12 lat i ojciec pięciu córek, tłumaczy, że do rozwodu dochodzi przez brak umiejętności komunikacji.
- Gdybym miał zmieniać szkolny program, to wprowadziłbym do niego przede wszystkim naukę rozmawiania ze sobą. W coraz bardziej zatomizowanym społeczeństwie to umiejętność na wagę złota. Coraz trudniej przekazywana z pokolenia na pokolenie, bo zerwane zostały ważne więzi między dziadkami, rodzicami i dziećmi - wyjaśnia.
- Do tego dochodzi nikła świadomość tego, co można zrobić, gdy małżeństwo się sypie. Żyjemy w kulturze, w której nie szuka się rozwiązania problemu, ale raczej dróg ucieczki od niego - dodaje Marcin Perfuński.
Społeczeństwo opanował wirus rozwodów. Ale ten trend da się odwrócić - przekonuje prezes Fundacji Mamy i Taty, Marek Grabowski Tomasz Gołąb /Foto Gość Co czwarte dziecko rodzi się dziś poza małżeństwem. W miastach rozpada się nawet połowa małżeństw. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie.
- Ludzie chcą budować trwały związek, na całe życie. Ale czasem z tych pozytywnych torów wypadają i zaczynają wierzyć, że gdy się rozwiodą, to "już nigdy tego drania czy tej zołzy nie zobaczą". A to nieprawda. Problemy zaczynają się dopiero po rozwodzie: kwestie majątkowe, opieki nad dziećmi, alimentów, nowej rodziny, wspólnych świąt. Będą się spotykać, ale w przestrzeni nienawiści - zauważa Marek Grabowski.
Podoba mu się system norweski, który wymusza na chcących się rozwieść konsultacje u specjalisty, opisującego, co będą odczuwali po "upragnionym rozejściu się".
Czytaj także: