„Fortecą Ewangelii” nazwał papież Franciszek zmarłego w nocy z soboty na niedzielę w wieku 94 lat emerytowanego ordynariusza Acerry pod Neapolem, biskupa Antonio Riboldiego.
List papieża, skierowany do uczestników środowych uroczystości pogrzebowych 13 grudnia, odczytany został w tamtejszej katedrze, gdzie zgodnie z wolą zmarłego został on pochowany. Franciszek widział we włoskim hierarsze, który z otwartą przyłbicą stawił czoło organizacjom mafijnym, najpierw Cosa Nostra, gdy pracował na Sycylii, następnie neapolitańskiej kamorrze, postać charyzmatyczną, stojącą zawsze „u boku zagubionych i udręczonych”.
Po silnym trzęsieniu ziemi, jakie w 1968 roku nawiedziło zachodnią Sycylię, a dokładnie dolinę Val Belice, ks. Riboldi walczył z nadużyciami, towarzyszącymi odbudowie i zajął się ludźmi, którzy stracili dach nad głową. Po dziesięciu latach w wywiadzie telewizyjnym tak mówił o panującej tam nadal dramatycznej sytuacji: „Jak tam być księdzem? Jak mam powiedzieć ludziom, którzy od dziewięciu lat mieszkają w barakach, ze szczurami i przeciekającym dachem, że Bóg jest z nimi i ich miłuje? Jak przekazać orędzie miłości człowiekowi, który nie rozumie już, czy życie to przeżycie i samorealizacja?”.
Gdy dziesięć lat później papież Paweł VI mianował go ordynariuszem diecezji Acerra pod Neapolem, gdzie rozgrywała się właśnie krwawa dintojra kamorry, biskup Riboldi zajął od razu jednoznaczne stanowisko, wypowiadając walkę mafii i starając się o nakłonienie jej bossów do nawrócenia. Na pięćdziesięciolecie swoich święceń kapłańskich w 2001 roku biskup Riboldi wyznał: „Życie nauczyło mnie, że najważniejsze jest wyjść między ludzi, by głosić Ewangelię. Nigdy nie upadać na duchu i nie czekać na koleje losu. Zrozumiałem, że trzeba sobie zabrudzić ręce, podejmując problemy ludzi”.
Antonio Riboldi, najpierw jako ksiądz, potem jako biskup, był jedną z najbardziej znanych osobowości włoskiego Kościoła i legendarną postacią w najnowszej włoskiej historii.