Kościół katolicki musi się odnowić, a nawet powiem więcej – stale odnawiać. To oczywiście nic nowego.
Już Sobór Watykański II nauczał o Kościele: „Święty i zarazem ciągle potrzebujący oczyszczenia, podejmuje ustawicznie pokutę i odnowienie swoje” (KK 8). Konieczność odnowy jest więc wpisana w ludzki wymiar natury Kościoła i jako taka wydaje się zupełnie zrozumiała. Jest po prostu odpowiedzą na fakt grzechu i słabości człowieka. Kościół jest święty świętością Boga, a grzeszny grzesznością swych członków.
Pojawia się jednak pytanie, o jaką odnowę chodzi. Istnieje taka idea – z gruntu fałszywa – że Kościół katolicki może odnowić się o własnych siłach, niezależnie od odnowy pochodzącej z innych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich. Zarówno odkrycie istnienia takiego przekonania, jak i rozpoznanie bolesnych dla Kościoła konsekwencji, do jakich może ono prowadzić, nie jest moją zasługą. Swego czasu dokonał tego w sposób trafny i bardzo przenikliwy zmarły niedawno katolicki teolog, ekumenista, wielki znawca Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej i ruchu pentakostalnego, ks. dr Peeter Hocken. Wspomnę tylko, że w swoich badaniach nad ruchami odnowy Kościoła, ks. Hocken wiele miejsca poświęcił Ruchowi Światło-Życie i jego założycielowi, Słudze Bożemu ks. Franciszkowi Blachnickiemu, którego podziwiał i bardzo szanował. Ks. Blachnicki był dla Hockena przykładem człowieka, który przenikliwie odczytywał znaki czasu i świetnie współodczuwał z Kościołem, rozumiejąc jego potrzeby i umiejętnie przewidując dalsze kierunki jego rozwoju.
Sam ks. Hocken, w swojej książce Kościół, który nadchodzi, tak pisał o pewnych charakterystycznych rysach jego rozwoju i odnowy: „Głęboka odnowa Kościoła katolickiego, mająca miejsce w drugiej połowie XX wieku, stała się możliwa dzięki temu, że Kościół wsłuchał się w głosy, które uprzednio były przez niego lekceważone. W pierwszym rzędzie wsłuchanie się w głosy pochodzące z reformacji otworzyło Kościół katolicki na nową świadomość roli słowa Bożego. Następnie wsłuchanie się w głosy myślicieli oświeceniowych otworzyło Kościół katolicki na poszanowanie godności i uznanie praw każdej ludzkiej osoby. Gotowość słuchania ze strony Kościoła – podkreśla ks. Hocken – nie prowadziła jednocześnie do bezkrytycznej akceptacji wszystkich poglądów protestantów czy też filozofów oświecenia, ale do akceptacji fundamentalnych idei warunkujących jakąkolwiek pogłębioną odnowę i jej zakorzenienie w objawieniu biblijnym. Słuchanie głosu innych wspólnot chrześcijańskich jest istotne dla odnowy, ponieważ – jak to już uznał Sobór Watykański II – Duch Boży działa pośród nich” (P. Hocken, Kościół, który nadchodzi, Katowice 2009, s. 186–187). Co więcej, wczytując się w słowa ks. Hockena, mam nieodparte wrażenie że dziś swą aktualność zyskują one jeszcze w innym wymiarze. Jeżeli bowiem Duch Święty bezsprzecznie działa wśród chrześcijan różnych denominacji, to w sposób szczególny – jestem o tym przekonany – działa w Kościele katolickim, wśród jego członków, w doświadczeniu wiary Ludu Bożego. A jak działa? Między innymi przez coraz silniej pobudzane duchowe pragnienia. Jeśli więc zależy nam na tym, aby odnowa Kościoła przynosiła owoce zgodne z Bożą wolą, słuchajmy nie tylko samych siebie, ale także pragnień naszych braci i sióstr, którzy w Kościele nad Wisłą – w wielu miejscach i na różne sposoby – uwielbiają Boga i wołają o Ducha Świętego. Nie bójmy się ich i nie stygmatyzujmy. Inaczej może się bowiem okazać, że zamiast odnawiać się w Kościele i z Kościołem, konserwujemy po prostu nasze prywatne lęki.