To były najstraszniejsze dni w życiu wielu ludzi. Niepewność, co stanie się z nimi i ich rodzinami była przerażająca. Stan wojenny zatrzymał wszystko tuż przed świętami wywracając niejedno życie do góry nogami.
Zimą 1981 roku strajkowali między innymi studenci. Władze wykonywały nerwowe ruchy, sprowadzając do Lublina funkcjonariuszy z okolic. Szykowali się. O 1.30 w nocy z 12 na 13 grudnia do drzwi mieszkania Szaciłowskich zaczęli dobijać się milicjanci.
– Do drzwi podeszła mama. Przez wizjer zobaczyła, że na korytarzu stoi milicja, powiedziała żeby sobie poszli i przyszli o 6.00 rano, jak skończy się cisza nocna. Wydawało się nam, że odeszli, ale oni tylko poszli po łom. Kiedy zaczęli wyważać drzwi zdecydowałem, że otwieramy. Weszli, zapytali czy mieszka tu Stefan Szaciłowski bezrobotny. Powiedziałem, że mieszka, ale mają nieaktualne informacje, bo ja od pół roku pracuję. To dało mi też pewność, że listy zatrzymanych były przygotowane już dawno i nie uzupełniane na bieżąco. Kazali mi się zbierać. „Tylko niech się pan ciepło ubierze” powiedział jeden. Wiedziałem więc, że biorą mnie na dłużej – wspomina Stefan Szaciłowski działacz "Solidarności".
Zawieźli Stefana na komendę przy ulicy Północnej. Tam przejął go jakiś funkcjonariusz, który odczytał mu, że w związku z wprowadzeniem stanu wojennego zostaje internowany we Włodawie.
– Zapytałem czy mogę zadzwonić do domu. Zaśmiał mi się w twarz. Nie zrozumiałem dlaczego. Potem okazało się, że nie działały telefony. Chciano pozbawić ludzi możliwości komunikowania się. Tak więc nasi bliscy nie wiedzieli co się z nami stało. Zapakowano nas kilku do małej więźniarki i ruszyliśmy. Jeden z zatrzymanych ze mną kolegów pochodził z Cycowa, znał wiec dobrze drogę do Włodawy. Wyglądał przez szparę w więźniarce i informował nas, że rzeczywiście jedziemy we wskazanym kierunku. Nagle zbladł i powiedział: „skręcamy w polną drogę do lasu”. Wszystkim przeszła przez głowę myśl, że nas rozstrzelają. Pamiętam do dziś, że zakląłem, co rzadko mi się zdarzało, i pomyślałem, że tylu rzeczy jeszcze w życiu nie robiłem. Po godzinnym postoju w lesie ruszyliśmy dalej do więzienia we Włodawie, ale tamtą godzinę życia pamiętam do dziś wyraźnie – wspomina.
Wprowadzenie stanu wojennego wywołało falę protestu w zakładach pracy. W Lublinie strajki objęły m.in. WSK Świdnik, FSC Lublin, LZNS Lublin, a także lubelskie wyższe uczelnie. W nocy z 15 na 16 grudnia 1981 roku przy użyciu sił milicji i wojska rozbito strajk w Świdniku, potem w podobny sposób zlikwidowano strajki w FSC w Lublinie i w wielu innych zakładach pracy. Nastąpiła fala zatrzymań. Do 31 grudnia 1981 roku internowano w województwie lubelskim 138 osób, w województwie zamojskim – 120 osób i 74 osoby w województwie chełmskim.
Dziś rocznica tamtych wydarzeń. Z tej okazji o godz. 12.30 w auli Wyższej Szkoły Ekonomii i Innowacji rozpocznie się konferencja naukowa poświęcona wydarzeniom sprzed 36 lat. Nie zabraknie także inscenizacji. W tym roku zrekonstruowana zostanie pacyfikacja Fabryki