O społecznej hipomanii, zderzeniu z rzeczywistością i samotności współczesnego człowieka - nie tylko w czasie świąt - mówi dr Monika Guzewicz, asystent w Katedrze Psychologii Klinicznej Dorosłych KUL.
Ks. Rafał Pastwa: Zbliżają się święta Narodzenia Pańskiego, które dla wielu ludzi stają się wielkim wysiłkiem i stresem w związku z tym, że swoją energię koncentrują nie na tym, co najważniejsze. Czy psycholog jest bardziej odporny na komercjalizację świąt?
Dr Monika Guzewicz: W okresie świąt każdy z nas jest podatny no to, co wszechobecne w kulturze. Niestety, nawet wiedza na ten temat może okazać się niewystarczająca. Pamiętajmy, że psychologowie to też ludzie.
Słyszymy często o tzw. magii świąt, a tymczasem Boży Syn wybrał ubogą grotę na miejsce swoich narodzin, podobnie w niejednej współczesnej rodzinie święta będą niestety bolesne i trudne. Z różnych względów.
Biorąc pod uwagę kwestie kulturowe, ulegamy temu, co nowe. Przyszła moda, która wprowadza wiele elementów zabawowych, ożywiających czas świąteczny. Gdzieś w tym wszystkim zapomnieliśmy, że podstawą dla nas jest tradycja. Słowo „magia” ma zastąpić to, co do niej należy. Okres przedświąteczny można porównać do społecznej hipomanii, gdzie wszystko ma nas pociągać i nieustannie pobudzać. A potem przychodzą święta i następuje zderzenie z rzeczywistością. Okazuje się, że nie jest u nas wcale tak idealnie, jak w reklamie telewizyjnej, na wystawach w galeriach handlowych czy w internecie. Ten rozdźwięk jest tak bolesny, że może stać się przyczyną wielu konfliktów w rodzinach.
Dlaczego uciekamy od tradycji?
Wolność człowieka jest podstawową formą realizowania siebie, ale powinien też brać pod uwagę opinię najbliższych, przypominać sobie naukę tradycji w rodzinie. Wydaje mi się, że owa ucieczka od tradycji to kwestia negatywizmu, gdzie ludzie buntują się przeciwko temu, co dała rodzina. Często wynika to z konfliktów, które - mimo upływających lat - nie zostały rozwiązane. Często również bezrefleksyjnie dajemy się po prostu „porwać” obecnej modzie.
Święta to, niestety, czas wielkiej samotności, mimo że żyjemy w dobie totalnej komunikacji.
Ta samotność jest przeżywana każdego dnia. Natomiast święta są rzeczywiście tęsknotą za spotkaniem, ciepłem, życzliwością. Człowiek naturalnie chciałby się zatrzymać, poczuć ciepło. Problem polega jednak na tym, że ze sobą nie rozmawiamy. Usiądziemy za stołem, podzielimy się opłatkiem, ale wiemy, że w wielu domach ta chwila nie będzie trwać zbyt długo, bo ktoś pójdzie do swojego pokoju albo nawet, siedząc przy stole, weźmie do ręki własne urządzenie elektroniczne i zanurzy się w świat wirtualny. Jeśli cały rok funkcjonujemy przyklejeni do smartfonów i tabletów, to nie powinniśmy się łudzić, że nagle w święta będzie inaczej.
Nad czym powinniśmy popracować w kontekście nadchodzących świąt?
Trzeba uczyć się ze sobą rozmawiać, zaczynając od domu rodzinnego. Po drugie - nie powinniśmy się dać zwariować przygotowaniom. Postarajmy się odpocząć od zgiełku świata, aby usłyszeć to, co jest w nas. Ludzie sięgają po różne rzeczy, by nie usłyszeć w swoim sercu prawdziwej tęsknoty, a w takich warunkach nie usłyszą też głosu Boga.
Cała rozmowa z dr Moniką Guzewicz już wkrótce w papierowym wydaniu GN (nr 50 na 17 grudnia).