Czasem mówi się o kimś, że ma dwie lewe ręce do roboty. Albo że swoich rąk nie ubrudził pracą.
Czasem mówi się o kimś, że ma dwie lewe ręce do roboty. Albo że swoich rąk nie ubrudził pracą. Jednak żadną miarą nie można czegoś takiego powiedzieć o dzisiejszej patronce. Gdyby jakąś jedną sentencją, albo przysłowiem spróbować opisać jej życie to trzeba by tę myśl zapożyczyć od innej świętej, Zyty. Bo to ona w XIII wieku sformułowała przepis na świętość, którego całe życie trzymała się dzisiejsza patronka. Przepis jest uniwersalny i krótki więc jak państwo chcecie proszę zanotować. Oto tajemnica świętości : "Serce przy Bogu, ręce przy pracy". Proste, prawda? Zresztą owa św. Zyta nie pojawiła się w życiu bohaterki naszej dzisiejszej historii przypadkowo. Obie panie choć dzieliło je od siebie niemal 600 lat, doskonale by się zrozumiały, gdyby przyszło im się spotkać na jednej z włoskich uliczek. I nie tylko dlatego, że obie były Włoszkami, obie pochodziły z ubogich domów i obie wychowały się w wielodzietnych rodzinach. Tym, co przede wszystkim nierozerwalnie splata ich życiorysy jest służba. Obie z przyczyn materialno-bytowych wcześnie podjęły pracę jako pomoc w obcym domu. Dla obu ta praca, umiejętnie łączona z życiem duchowym, stała się drogą osobistego uświęcenia. Obie również świadectwem swego życia zmieniły domy w których przyszło im służyć. W przypadku dzisiejszej patronki doszło nawet do tego, że została uznana za przybraną córkę przez człowieka, którym opiekowała się przez 6 lat pielęgnując go w chorobie. Po jego śmierci, pani domu zaproponowała by dziewczyna pozostała z nią na zawsze jako spadkobierczyni majątku. Kusząca perspektywa dla kogoś, kto w dzieciństwie nie miał nawet swojej własnej pary butów. Jednak pragnienie serca dzisiejszej patronki było mocniejsze – chciała wstąpić do zakonu. I byłaby to zrobiła, gdyby nagle nie umarli jej rodzice i nie została zmuszona okolicznościami do opieki nad młodszym rodzeństwem. Jednak Pan Bóg zadbał o to by serce oddane tylko Jemu, a ręce oddane pracy mogły dobrze posłużyć Kościołowi. Oto nagle miejscowy biskup ogłasza apel, aby pobożne niewiasty zgłaszały się do wychowania ubogiej młodzieży. W tym celu otwiera w swojej diecezji skromny dom, a jedną z pierwszych jego mieszkanek zostaje właśnie dzisiejsza święta. Dom z czasem zmienia się we wspólnotę zakonną Córek Matki Bożej Miłosierdzia, a jego przełożoną właśnie dzisiaj wspominamy. Przez 40 lat swojej posługi, ta kobieta zakłada 65 nowych domów zakonnych, a jej podopieczne pracują nawet w Afryce i w Argentynie, prowadząc sierocińce, szkoły podstawowe i średnie, szpitale, a nawet opiekując się więźniarkami. Wygląda więc na to, że przepis na świętość „by serce mieć przy Bogu, a ręce przy pracy” jest skuteczny. Czy wiecie państwo kto dzięki niemu dostał się do nieba? Święta Maria Józefa Rossello.