Niedzielne referendum w sprawie odwołania prezydenta Bytomia jest nieważne. Uczestniczyło w nim prawie 20 tysięcy mieszkańców.
Frekwencja okazała się za niska. Do uznania referendum za ważne wymagany był udział w nim co najmniej 26 tys. 177 osób. Tymczasem do urn poszło 19 926 (czyli 16,08 procent) mieszkańców Bytomia. Za odwołaniem prezydenta opowiedziało się 17 300 głosujących, a przeciwko - 1087.
Uchwała miejskich radnych w sprawie przeprowadzenia referendum w Bytomiu zapadła 5 września i była następstwem nieudzielenia prezydentowi absolutorium z wykonania budżetu miasta za ubiegły rok. Wykonanie budżetu negatywnie zaopiniowała Regionalna Izba Obrachunkowa.
Inicjatorzy referendum zarzucali Damianowi Bartyli m.in., że nie radzi sobie z problemem odpadów, rewitalizacją miasta i wyprowadza pieniądze z miejskich spółek. Obarczają go także winą za złą sytuację finansową Bytomia, który jest zadłużony na ponad 200 mln zł, a bieżący rok zamknie deficytem w wysokości 44 mln zł.
Za odwołaniem prezydenta opowiadali się przedstawiciele różnych partii politycznych - m.in. PO, PiS, Nowoczesnej, Kukiz'15, SLD, a także organizacji społecznych.
Damian Bartyla po raz pierwszy został wybrany na prezydenta Bytomia w przedterminowych wyborach w październiku 2012 r. (po referendum, w którym odwołano Piotra Koja). Ponownie objął to stanowisko w wyborach samorządowych jesienią 2014 r., zwyciężając w pierwszej turze.
Przeczytaj także: Bytomska opozycja: niepokojące sygnały po referendum