Karol Cierpica opowiadał w Bochni o swoim amerykańskim aniele stróżu, który uratował mu życie w Afganistanie.
W bocheńskiej bazylice odbyło się grudniowe spotkanie wspólnoty „Chrystus w Solnym Mieście”.
Gościem młodych i wszystkich przybyłych do kościoła był Karol Cierpica, porucznik rezerwy Wojska Polskiego, żołnierz 6 Brygady Powietrzno-Desantowej z Krakowa, uczestnik zagranicznych misji wojskowych w Bośni i Afganistanie.
- W Afganistanie spędziłem blisko 2 lata. Kiedy byłem na trzeciej zmianie, nasza baza w Ghazni została zaatakowana przez terrorystów. Było to 28 sierpnia 2013 roku. - opowiadał. - Doszło wówczas do największej bitwy w dziejach polskiego oręża w ostatniej dekadzie. Wszyscy terroryści mieli założone pasy Szahida. To ważny szczegół, który mógł zakończyć moje życie. W ferworze walki doszedł do mnie młody amerykański żołnierz, uśmiechnął się, osłaniał moje plecy...
W pewnym momencie następuje wybuch. Zostaję ranny. Zawożą mnie do szpitala, opatrują. Obok mnie kładą na łóżku owego amerykańskiego żołnierza. Zmarł z powodu odniesionych ran. Miał na imię Michael Ollis. Pochodził z Nowego Jorku. Bóg postawił go na mojej drodze. Dzięki Michaelowi zostało mi darowane życie - zaświadczył pan Karol.
Świadectwo Karola Cierpicy
Bohaterski Amerykanin został odznaczony pośmiertnie przez prezydenta RP oraz Ministra Obrony Narodowej. Gwiazdę Afganistanu i Złoty Medal Wojska Polskiego zawiózł do Nowego Jorku Karol Cierpica.
- Ojciec Michaela dziękował mi za moją służbę. To było niesamowite, nam się to nie mieści w głowie - takie podejście. Oni mogli zamknąć się w buncie, złości, a tymczasem dziękowali mi! Powiedzieli też, że Bóg ma wobec nas plan, że nie zostawia nas w pustce. Zabrał im Michaela, ale dał Karola, jego żonę Basię, dwóch ich synów za wnuków. Dał im Polskę. Oni się teraz spotykają z wieloma ludźmi, z weteranami, z Polakami. Nie zamknęli się przed Bogiem i światem - podkreślał pan Karol.
Po powrocie z misji zaczęła się odzywać depresja. - To była bardzo poważna choroba i czas, kiedy bardzo mocno szukałem Boga. Wywodzę się z chrześcijańskiej, katolickiej rodziny, ale moja relacja z Bogiem była powierzchowna. I wówczas Bóg postawił na mojej drodze wielu ludzi, którzy podprowadzili mnie do Niego. Przełom wydarzył się podczas Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie. Bóg mnie uzdrowił. I czuję, że powołał, by o Nim mówić. Znalazłem przystań we wspólnocie Szkoły Nowej Ewangelizacji przy kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Krakowie. Jestem animatorem w programie „Młodzi na progu”, przygotowuję młodych do bierzmowania, ewangelizuję w więzieniu - mówił były żołnierz.
Dla młodych ma jedną radę. - Bądźcie radykalni, gorący i wierni swemu wyborowi. Oferuje się wam propozycję, by wszystko rozwadniać, rozmywać. Trzymajcie się mocno Boga, Jego prawdy, miłości, przykazań - apelował na koniec swojego świadectwa.
Po wystąpieniu Karola Cierpicy przybyli na spotkanie adorowali Najświętszy Sakrament. Młodzi przygotowali dla wszystkich drewniane serduszka ze słowem „dziękuję”, które było hasłem grudniowego czuwania.
- Jestem stąd, ale uczę się w Krakowie. Jestem lektorem i staram się włączać w życie parafii w każdy weekend, a dziś pomagam w organizacji spotkania. Przychodzę na spotkania wspólnoty „Chrystus w Solnym Mieście”, ponieważ gdy jest świadectwo, to ono bardziej do mnie przemawia niż kazanie w czasie Mszy. Ksiądz zawsze mówi takim językiem typowym dla księży, a jak mówi ktoś świecki, to używa języka, który jest dla mnie zrozumiały, dociera do mnie, bo mówi tak, jak się komunikujemy na co dzień. Dziś przychodzę podziękować za każdy dzień, za to, że ostatnio wszystko się układa, za spowiedź w Rzezawie, w czasie której przeżyłem przemianę mojego serca - wyznał Maciek.