Jeśli nic się nie zmieni, do 2040 r. ludność Polski spadnie o prawie 3 miliony osób. Co gorsza, średnia wieku Polaka będzie wynosiła 50 lat.
Główny Urząd Statystyczny opublikował kolejny już Atlas Demograficzny. Wyczytać można z niego wiele ponurych informacji. Najważniejsza jest taka, że czekać nas może poważny kryzys demograficzny. Obecnie wykres ludności według płci i wieku wygląda jak choinka. Liczba ludności w poszczególnych przedziałach wiekowych jest podobna. Jednak już w 2040 r. wykres ten może wyglądać jak grzyb atomowy. W naszym kraju będą dominować ludzie w przedziale wieku 45-65 lat. I to rzeczywiście „radioaktywna” informacja.
Już dziś nasza sytuacja demograficzna nie jest najlepsza. W porównaniu z 1990 r. średnia naszego wieku wzrosła z 32 do 40 lat. Ludność w wieku poprodukcyjnym wzrosła z około 5 proc. do 20 proc. Współczynnik dzietności spadł z poziomu 1,99 dziecka na kobietę w wieku rozrodczym w roku 1990 do poziomu 1,36 dziecka w roku 2016. A poziom zastępowalności pokoleń to 2,15 dziecka na kobietę w wieku produkcyjnym. Udział dzieci w ogólnej liczbie ludności spadł z około 1/3 do poziomu poniżej 20 proc.
W 2040 r. sytuacja może wyglądać jeszcze gorzej. Udział osób w wieku poprodukcyjnym w ogólnej liczbie ludności wzrośnie do poziomu ponad 30 proc. I nie będzie zbyt dużych możliwości uzupełniania zwolnionych miejsc pracy, gdyż udział Polaków w wieku przedprodukcyjnym będzie wynosił zaledwie 17 proc. Trudno aż wyrokować, przed jak wielkim problemem stanie polski system emerytalny, tym bardziej, że znacząco wzrośnie długość życia. W 2040 r. przeciętna Polka będzie miała szansę dożyć osiemdziesiątki.
Nie widać na razie też specjalnych szans na odbicie niekorzystnego trendu demograficznego. Liczba nowourodzonych dzieci zaczęła mocno spadać po 1985 r. Wydawało się, że trend zaczyna się trochę odwracać w okolicach 2005 r., kiedy w wiek rozrodczy zaczęli wchodzić przedstawiciele wyżu demograficznego z lat 70-tych i 80-tych. Obecnie trend ten pozostaje jednak na stabilnym poziomie, liczba urodzeń ani znacząco nie spada, ani nie rośnie. Rośnie za to wiek urodzenia przez kobietę pierwszego dziecka (z 25 do 29 roku życia).
Jest jednak pewne światełko w tunelu. Od 2010 wzrosła liczba drugich i kolejnych urodzonych dzieci. Względnie wysoki jest też współczynnik dzietności w bogatych województwach, takich jak mazowieckie, wielkopolskie czy pomorskie. Znacząco wzrósł też udział kobiet z wyższym wykształceniem wśród wszystkich matek. Niepokojący jest jednak trend wzrostu liczby dzieci urodzonych w związkach pozamałżeńskich. Wzrósł on prawie pięciokrotnie i obecnie 1/4 polskich dzieci rodzi się w tego typu związkach.
Jeśli chciałoby się wyciągnąć z Atlasu Demograficznego jakieś wnioski, to takie, że nasza sytuacja jest zła, ale nie beznadziejna. Nadzieję można czerpać z faktu, że na dzieci decydują się coraz częściej ludzie wykształceni i mieszkający w bogatszych rejonach Polski. Może więc osoby, które w celu poprawienia swojego poziomu życia poprawiały swoje wykształcenie i migrowały do bogatszych miejscowości, po osiągnięciu tego celu, decydują się w końcu na dzieci. Może więc wraz z bogaceniem się Polaków odwróci się nasz „radioaktywny” trend demograficzny?