Zacznę od swoistego suplementu do tego sprzed tygodnia. Jeden ze słuchaczy napisał mi i przypomniał też, że sygnalista to również górnik w dziale szybowym o bardzo wielkiej odpowiedzialności i zaufaniu zawodowym
Zacznę jednak od swoistego suplementu do tego sprzed tygodnia. Jeden ze słuchaczy napisał mi i przypomniał też, że sygnalista to również górnik w dziale szybowym o bardzo wielkiej odpowiedzialności i zaufaniu zawodowym. Może więc lepiej by było, żeby z jednej strony nie deprecjonować i nie umniejszać sygnalistów kopalnianych, a z drugiej nadmiernie nie autoryzować tych powoływanych w ustawie i dla jasnego ich odróżnienia nazywać tych drugich, zgodnie z prawdą zresztą, po prostu demaskatorami. Będzie prawdziwiej.
W jednej też z rozmów wokół tamtego felietonu mój dobry znajomy zwrócił mi uwagę na jeszcze jedną mieliznę w projekcie ustawy powołującej do życia sygnalistów. Zauważył bowiem, że projekt ten nie określa jasno, kto ma być adresatem zgłoszenia wiarygodnych informacji o podejrzeniu popełnienia przestępstw. Prokuratura? Centralne Biuro Antykorupcyjne? A może jakaś nowo powołana służba? Nie precyzuje też formy tego zgłoszenia, na piśmie, czy wystarczy ustnie? Przy takiej materii, tak wrażliwej, delikatnej, ale też i z wielorakimi i nieprzewidywalnymi konsekwencjami w tle, brak takich doprecyzowań zdaje się być sporym zaniedbaniem.
Żeby pozostać w tym ustawowym klimacie dziś słów parę o kolejnym projekcie nowelizacji, tym razem zasad wyborczych, wszak najbliższe już za niecały rok.
Im bliżej będzie tych wyborów, tym częściej my wyborcy będziemy słyszeć, jaki jest to ważny akt demokracji, jaki to fundamentalny akt obywatelskości i jakim złem jest osobista rezygnacja z tego aktu i nie pójście do urn. I to wszystko prawda.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że fundamentalnym założeniem, podstawą każdego rodzaju wyborów od przewodniczącego klasy po Prezydenta Państwa jest zaufanie, i to takie trójpłaszczyznowe. Zaufanie wyborców do kandydata, kandydata do wybierających go, i… do zasad tych wyborów. I co więcej dla czystości każdych wyborów to zaufanie nie może, a przynajmniej nie powinno być nadszarpywane, czy osłabiane w żadnej z tych trzech płaszczyzn.
A z tym bywa jednak trochę różnie, kandydaci nie tyle zdobywają, ile kupują zaufanie wyborców obietnicami na wyrost, umiejętnym pijarem i sloganami w stylu dla każdego coś miłego. A wyborcy, choć to wszystko łechce ich ucho, nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami zdają sobie sprawę, że obietnice przedwyborcze to jedno, a ich realizacja to drugie. I może to dlatego właśnie my za każdym wyborczym razem to raczej władzę odbieramy niż ją powierzamy.
Można by się nawet pokusić o taką tezę, że wybierani i wyborcy darzą siebie trochę jak w ruch drogowym, ograniczonym zaufaniem. I jest to zupełnie zrozumiałe, a może nawet i przydatne.
Zupełnie inaczej rzecz ma się jednak wobec zasad wyborów. Tu nie ma miejsca nawet na ograniczone zaufanie. Czemu na to zwracam uwagę?
Tytuł nowelizacji zasad wyborczych brzmi tak: o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych. Jeśli celem tych zmian ma być zwiększenie udziału obywateli w procesie wybierania to mogę tylko temu przyklasnąć tyle tylko, że w imię tego właśnie ograniczonego zaufania zastanawiam się, czemu tak późno i tak na ostatnią chwilę?
Nawet gdyby te nowe zasady były ze szlachetnych motywów i pobudek, to musi pojawić się wątpliwość nawet podejrzenie o czystość intencji za nimi stojących. Czy tu nie chodzi aby o to, żeby przedwyborczo faworyzować jednych, a drugim zostawić jak najmniej czasu na poznanie i przygotowanie się do nowych zasad? Gdyby jednak to wszystko mogło wejść w życie dopiero od przyszłych wyborów, to po pierwsze uniknięto by dwuznaczności i podejrzeń o stronniczość, a po drugie byłoby uczciwsze tak wobec wybieranych, jak i wyborców, co mogłoby tylko podbudować i umocnić obywatelskie zaufanie do procesu wyborczego i intencji ustawodawcy.
W kontekście tego zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania zwrócę też uwagę na pewien szczegół. Otóż przeczytałem w tym projekcie taki oto zapis: proponuje się, aby na wykazie podpisów poparcia dla list kandydatów w wyborach do rady gminy nie były umieszczane nazwiska i imiona zgłaszanych kandydatów na radnych. I prawdę mówiąc nie rozumiem, dlaczego popierającym nie mają być znane nazwiska kandydatów? I jakoś kłóci mi się to z tą skądinąd piękną ideą zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania.
I jeszcze jedno, także a propos zaufania. Z dość mieszanymi uczuciami przyjmuję te zapowiedzi o obecności kamer, nagrywania obrazu i rejestracji, podwójnych komisji i takiej mocno rozbudowanej machiny wyborczej. Tak jak szczegółowość umowy jest wprost proporcjonalna do braku zaufania między kontrahentami, tak też rozbudowywanie mechanizmów kontrolnych w różnych przestrzeniach życia zresztą, rośnie wprost proporcjonalnie do barku zaufania uzasadnionego, ale też wcale nie rzadko tak na wszelki wypadek i na wyrost.
Rzecz jasna wybory się odbędą wedle zasad, jakie zostaną przegłosowane. Bardziej by mi jednak pasowało, żeby jakiekolwiek zmiany w procesie wyborczym, tym fundamentalnym akcie obywatelskości, tak co do zasad, jak i czasu ich wprowadzania nie potrzebnie nie rozbudzały u wyborców ograniczonego zaufania do procesu wyborczego i do ustawodawcy.