Zacznę dzisiaj od słów, które są w pewnym sensie laudacją. Pochwalną mową na cześć jednego z dzisiejszych patronów
Zacznę dzisiaj od słów, które są w pewnym sensie laudacją. Pochwalną mową na cześć jednego z dzisiejszych patronów : "Mój kochany, wspominam wszystkie szczęśliwe chwile, którymi się rozkoszowałeś do końca życia. Żadna z tych chwil nie przeszła niezauważona przez ciebie. Za każdą z nich składałeś dziękczynienie Panu Bogu. Pamiętam zmartwienie w chwilach choroby czy innego niebezpieczeństwa, radość z mego uratowanego życia, które było wszystkim dla ciebie. (...) Coraz bardziej cię podziwiałam za to, że z wielką godnością i szlachetnością wznosiłeś się ponad nędze i ambicje ludzkie. Zwyciężałeś dzięki miłości bliźniego. Okazałeś pogodną pobłażliwość i dobroć człowieka sprawiedliwego, którym kieruje miłość Boga i człowieka". Prawda, że piękne słowa? I właściwie mówiące o dzisiejszym patronie wszystko co najważniejsze. Zamiast skupiać się na tym, że był wziętym prawnikiem, że odmawiał wszelkich politycznych uwikłań w arcytrudnym czasie, w pierwszej połowie XX wieku we Włoszech, że swoją wiarą przyciągał do Boga innych członków palestry - tylko to, co najistotniejsze. No, ale trudno się dziwić, bo te słowa wypowiedziała o tym człowieku jego własna małżonka. Nota bene również dzisiejsza patronka. Świetnie wykształcona i nieprzeciętnie inteligentna. Obdarzona lekkim piórem, które wykorzystywała pisząc do katolickich czasopism i publikacji. Bo od momentu przyjęcia pierwszej Komunii św. w wieku 13 lat wiedziała, że chce swoje życie przeżyć w takiej samej bliskości Boga. Pragnęła jednak także być mamą. I poznawszy swojego męża jej marzenie się spełniło. Oboje czterokrotnie zostali rodzicami. Za ostatnim razem, ich wiara została wystawiona na próbę, gdy lekarze nie dając szans na przeżycie ich córki, Enrichetty, sugerowali aborcje. Na całe szczęście czasem służba zdrowia jest bezradna, dlatego w 2001 roku, gdy oboje małżonkowie byli beatyfikowani przez św. Jana Pawła II w uroczystościach oprócz pozostałego wiekowego już rodzeństwa, uczestniczyła także Enrichetta. Wspomnienie tej pierwszej beatyfikowanej pary małżeńskiej nieprzypadkowo przypada w rocznicę ich ślubu. Czy wiecie państwo jak się nazywają? To Alojzy Quattrocchi, który zmarł w roku 1951 i Maria Quattrocchi z domu Corsini, która swojego męża przeżyła o 14 lat.