Kiedy słucha się świadectw o wielkim działaniu Pana Boga w życiu zwykłych ludzi, niczym refren powtarzają się słowa o spotkaniu.
Kiedy słucha się świadectw o wielkim działaniu Pana Boga w życiu zwykłych ludzi, niczym refren powtarzają się słowa o spotkaniu. O pozornie nieistotnym skrzyżowaniu się ludzkich ścieżek. Mówię pozornie, bo z perspektywy czasu to właśnie one stają się punktami zwrotnymi naszego życia. Dokładnie to samo stało się udziałem dzisiejszych patronek, hiszpanek z IX wieku. Obie żyły w Kordobie i okolicy w czasach, gdy południe Hiszpanii zajęte było przez Maurów. Do tego akurat w owym czasie saraceni rozpoczęli prześladowania chrześcijan, oskarżając ich o bluźnierstwo, apostazję i wykroczenia przeciw prawu szariatu. Prawu, któremu obie wspominane kobiety podlegały, gdyż urodziły się i wychowały w mieszanych rodzinach. Pierwsza miała ojca muzułmanina, a matkę katoliczkę. Druga została wydana na świat przez muzułmankę, która wyszła za mąż za chrześcijanina i tak jak małżonek przyjęła chrzest. Pierwsza po śmierci taty została wbrew prawu i w ukryciu wychowana po katolicku przez mamę. Druga na skutek niechęci otoczenia dla muzułmańsko-chrześcijańskiego mezaliansu musiała uciekać z rodzinnej miejscowości. Obie chciały bez przeszkód wyznawać publicznie to w co wierzyły w głębi serca. Obu nie było to dane. Pierwsza kilkakrotnie uciekała z domu i była siłą zmuszana przez brata do powrotu, a nawet więziona w domowym areszcie jako apostatka. Druga po tym jak była świadkiem męczeńskiej śmierci swojego brata, wiedziała, że nie ma dla niej bezpiecznego miejsca na ziemi. Do ich spotkania doszło, gdy obie straciły już nadzieję i ze swoją udręką zwróciły się wprost do Boga. Tego samego dnia i o tym samym czasie przyszły pomodlić się do kościoła św. Acisclusa i odkryły w sobie pokrewne dusze. Choć przyszły do świątyni osobno to wyszły już razem. Wyszły i swoje kroki skierowały na miejski plac w Kordobie, gdzie wreszcie bez ukrywania się publicznie wyznały swoja wiarę, ukazując islam jako pogaństwo. Natychmiast je aresztowano, osadzono w więzieniu i skazano na śmierć przez ścięcie mieczem. Ich historię przekazał nam św. Eulogiusz, arcybiskup Toledo, który tak jak one czekał w więzieniu na wykonanie wyroku śmierci. Czekał i się nie doczekał. Został zwolniony co zawdzięczał - jak sam twierdził - wstawiennictwu tych świętych dziewic. Czy wiecie państwo jak miały na imię? To św. Flora i Maria z Kordoby. Siostry w męczeństwie.