Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Mt 4,20
Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami.
I rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”.
Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.
A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał.
A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.
Dzisiejsze zafiksowanie na punkcie zdobywania świata i wyławiania z niego najatrakcyjniejszych świecidełek sięga jakiegoś zenitu. Nie dlatego, że człowiek jest inny niż kiedyś. Jego serce jest od zawsze takie samo. Doskonalsze są tylko narzędzia uwodzenia tego serca. Miałem taki obraz. Przed Bogiem staje człowiek sukcesu, pokazując z dumą swój obfity życiowy połów. Jednak na Bogu nie robi to wrażenia. Potem podchodzi inny człowiek. Jego serce jest pełne takich samych marzeń. Jednak nie było mu dane spełnienie większości z nich. Bóg z zainteresowaniem pyta: co uważasz za swój największy życiowy sukces? To, że umiałem się bez niego obejść, odpowiada. I Bóg się wzrusza. Wszystko jest po coś. To na wskroś chrześcijańska maksyma. Jeżeli spotyka cię w życiu cierpienie, pomyśl, że dostajesz wtedy od Boga niebieską walutę, za którą będziesz mógł kiedyś kupić największy skarb. Jeżeli potrafisz uwolnić się od obsesji łowienia skarbów tego świata i pójść za Tym, który ma do zaoferowania skarby nieskończenie cenniejsze, jesteś na najlepszej drodze do szczęścia.