Kibice nie zawiedli polskich skoczków narciarskich w Wiśle, a narciarze nie zawiedli kibiców. Udany początek sezonu w rodzinnej atmosferze...
Na skoczni w Wiśle-Malince w ten listopadowy weekend zebrało się 8 tysięcy kibiców, a przez ulokowaną w centrum na placu Hoffa Strefę Kibica przewinęło się kolejnych kilkuset. I w obu miejscach mimo mroźnego wietrzyku panowała niezwykle gorąca i radosna atmosfera. Aż komentatorzy nie mogli się nadziwić zgodnym reakcjom kibiców, których na co dzień pewnie sporo dzieli.
Oczy wszystkich skupione były na zeskoku...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Jest coś takiego w tych skokach, że chce się patrzeć i cieszyć razem ze wszystkimi. To nam zostało od czasu, kiedy kibicowaliśmy Adamowi Małyszowi i teraz chcemy tego nauczyć nasze dzieci - mówią Agnieszka i Jacek z Bytomia, którzy do Wisły przyjechali z dwoma synkami: Maćkiem i Arturem. - Mają 6 i 8 lat i są zachwyceni. Oczywiście muszą być biało-czerwone szaliki, a w trąbieniu spisują się świetnie - śmieją się rodzice... Takich, którzy przyjechali kibicować w Wiśle razem z dziećmi, było naprawdę sporo.
W Strefie Kibica też były chwile niepokoju i prawdziwych emocji...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Tłum kibiców, którzy nie zdobyli biletów na trybuny, otaczał też teren skoczni, a nawet otaczające zeskok zbocza. Ubłocone ubrania i buty nie powstrzymały najbardziej zdesperowanych sympatyków naszych skoczków. Ale też nagrodą za ryzykowną wspinaczkę była ta rodzinna jedność z tysiącami fanów naszych zawodników. Kiedy na belce zasiadali Stefan Hula, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, a w końcu Kamil Stoch, w ruch szły całe biało-czerwone wyposażenie kibiców, a i gardła nikt nie oszczędzał...
Był też czas wielkiej radości
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Skoki ostatniej dziesiątki budziły ogromne emocje. Kibice zamarli, kiedy oddawali swe skoki ostatni zawodnicy. A kiedy już było pewne, że nikt nie zagrozi Kamilowi Stochowi na drugim miejscu, a w całej pierwszej dziesiątce mamy łącznie aż czterech Polaków, nastąpił prawdziwy wybuch radości.
Nasi zawodnicy z satysfakcją podsumowywali swój pierwszy start. Mogli sobie na to pozwolić także organizatorzy. Sam Adam Małysz bardzo dobrze oceniał organizację wiślańskiej organizacji i chwalił przygotowanie skoczni, z nadzieją, że być może w przyszłości znów uda się w Wiśle zorganizować konkurs. Z tym większą radością fani skoków przyjęli pochwały ze strony Waltera Hofera, dyrektora Pucharu Świata i jego zapowiedź, że już za rok inauguracja rywalizacji pucharowej w skokach znów odbędzie się w Wiśle.