Kiedy dziewczynki w przedszkolu marzą o tym by zostać królewnami zwykle ich królewska przyszłość maluje się na różowo.
Kiedy dziewczynki w przedszkolu marzą o tym by zostać królewnami zwykle ich królewska przyszłość maluje się na różowo. Chodzą w różowych sukniach, służące wplatają im w długie włosy różowe kokardki, a na obiad obowiązkowo zamiast zielonego szpinaku albo białego ryżu są lody. Oczywiście malinowe. Jakże byłyby te wszystkie wyśnione królewny zaskoczone, gdyby przyszło im faktycznie urodzić się jako córka króla na XIII-wiecznym zamku. Dokładnie tak jak wspominanej dzisiaj w liturgicznym kalendarzu św. Elżbiecie Węgierskiej. Cóż z tego, że jej tato Andrzej II był królem Węgier, a mama królowa nosiła imię Gertruda. Elżbieta już w wieku 4 lat została zaręczona z Ludwikiem IV, późniejszym landgrafem Turyngii i wysłana do niego na zamek.
Tam z dala od rodziców przez 10 lat przygotowywała się do bycia żoną władcy, co też się stało, gdy miała lat 14. Następnie w przeciągu kolejnych sześciu zdążyła urodzić troje dzieci i stać się w wieku 20 lat wdową, gdyż jej małżonek zginął w czasie krzyżowej wyprawy. Ponieważ prawo spadkowe działało przeciwko niej, a nie miała ochoty ponownie wychodzić za mąż, św. Elżbieta Węgierska została zmuszona wraz z dziećmi opuścić zamek, na którym przeżyła 16 lat swojego życia i gdzie przez ostatnie 6 była władczynią. Wielkie upokorzenie, albo raczej niezwykła lekcja pokory. Lekcja dodajmy doskonale przez św. Elżbietę odrobiona, bo gdy wyjechała poza mury zamku w Wartburgu jej świat się nie zawalił. Tak naprawdę dopiero teraz mogła go zacząć budować. Ale nie na dotychczasowych fundamentach : sprawowanej władzy, łaskawości małżonka czy dworskich konwenansach. Kamieniem węgielnym jej życia miał się stać odtąd Chrystus. I tylko on. Dlatego św. Elżbieta Węgierska udała się do Marburga, gdzie ufundowała szpital, w którym sama usługiwała. Oddała się wychowaniu dzieci, modlitwie, uczynkom pokutnym i miłosierdziu. Jej spowiednikiem był sam Konrad z Marburga, słynny kaznodzieja i inkwizytor, mąż bardzo surowy. Ta surowość udzieliła się też dzisiejszej patronce. Publicznie złożyła ślub wyrzeczenia się świata i przyjęła jako jedna z pierwszych habit tercjarki św. Franciszka. Jej ofiarność w pielęgnowaniu chorych i potrzebujących oraz zadawane sobie posty i pokuty nie pozostały bez wpływu na jej życie – umarła w 1231 roku, w wieku zaledwie 24 lat. To zastanawiające, że ostatnie 4 lata swego życia przeżyła tak jak pierwsze – jako dziecko. Z tym, że teraz już nie jako córka ziemskiego władcy, tylko Króla Niebios. Ale to praktykowanie oddania się Bogu na własność nie było w jej rodzinie niczym nowym. Czy wiecie państwo kim była ciotka św. Elżbiety Węgierskiej, czyli rodzona siostra jej mamy, Gertrudy? To św. Jadwiga Śląska.