Mówi się, że gdy dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Ale to nieprawda.
Gdy dwóch się spiera, tam korzystają wszyscy. I ja i państwo. Nie wierzycie? To posłuchajcie dzisiejszej historii. Zaczyna się w 1128 roku w Irlandii. To wtedy w pewnym starym królewskim rodzie, który jednak czasy władania Irlandią miał już za sobą, na zamku Castledermot urodził się Lorcan. Jego ojciec był lennikiem króla Dermonta człowieka postawnego, gwałtownego i budzącego w poddanych zasłużoną grozę. A do tego chorobliwie wręcz nieufnego. Właśnie dlatego od skończenia 10 roku życia Lorcan mieszkał na zamku władcy, w charakterze gwaranta wierności swego ojca. A ponieważ nie trudno było narazić się na gniew króla, więc i komfortowy pobyt Lorcana na królewskim dworze szybko się skończył. Któregoś dnia został po prostu zabrany w miejsce wyludnione i kamieniste - aby odpokutować nieposłuszeństwo ojca. Tam przez dwa lata mieszkał w rozpadającej się chatce, za jedynego towarzysza mając strażnika wydzielającego żywność starczającą jedynie na przetrwanie z dnia na dzień. Ubrań nie dostarczano mu wcale. Przymusowe zesłanie zakończyło się dopiero, gdy obaj możni panowie doszli ze sobą do porozumienia. Jednak Lorcan nie wrócił już do domu. Nie trafił także ponownie pod wątpliwą opiekę króla. Ponieważ mediatorem w sporze był lokalny biskup, więc do niego wysłano chłopca, gdy sprawa się szczęśliwie rozwiązała. A on opowiedział młodemu człowiekowi o Dobrej Nowinie. Do tego atmosfera na biskupim dworze podobna była tej ciszy, której Lorcan zakosztował na wygnaniu i która mu się spodobała. W ten sposób ze sporu dwóch bogatych, nieugiętych i gwałtownych mężczyzn narodził się święty, który swoją cichością oraz ascetycznym życiem wprawiał wszystkich w osłupienie. Mając 25 lat Lorcan został opatem klasztoru św. Kevina, a w 1161 roku wybrano go arcybiskupem Dublina. Szokował zarówno jego młody wiek, ledwie 33 lata, jak i to, że był pierwszym Irlandczykiem na tak wysokim kościelnym urzędzie. Dla niego samego również nie była to prosta zmiana. Musiał przejść od ukrytego życia duchownego do życia w świecie. Pomogła mu w tym z całą pewnością płynąca w jego żyłach królewska krew. Jako biskup okazał się bowiem nie tylko doskonałym duszpasterzem, ale także mądrym hierarchą w trudnych czasach. Gdy umierał po 19 latach posługi, jego ostatnie słowa były opłakiwaniem ludzi, których zostawiał na ziemi : "Biedni, głupi ludzie, co teraz zrobicie", płakał, "kto się wami zajmie w waszych kłopotach? Kto wam pomoże?". Jak się okazało Bóg miał wobec tych ludzi plan B, na wypadek śmierci… no właśnie czy wiecie państwo jakie imię przyjął w klasztorze wspominany dzisiaj biskup Dublina? Wawrzyniec. Wspominamy dzisiaj św. Wawrzyńca z Dublina.