Stanisław Wyspiański w dziejach kultury polskiej był i nadal pozostaje odosobnionym fenomenem.
Skalą swoich zainteresowań i wypowiedzi artystycznych mógłby obdzielić twórców kilku dziedzin sztuki - był malarzem, rysownikiem, typografem, dekoratorem, witrażystą, projektantem mebli, poetą, dramaturgiem i reformatorem polskiego teatru.
- Wyspiańskiego można nazwać artystą totalnym, który osiągnął mistrzostwo na różnych polach sztuki. Jeszcze za życia zyskał sławę człowieka renesansu - powiedziała Lucyna Mizera, dyrektor Muzeum Regionalnego w Stalowej Woli, podczas wernisażu wystawy "Wyspiański" prezentującej wybrane fragmenty twórczości artysty.
W świat wystawy wprowadziła uczestników wydarzenia, w którym wziął udział także biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz, kurator ekspozycji Anna Król, starszy kustosz Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha" w Krakowie. - Artysta wszechstronnie uzdolniony, niepokorny, postać, która rzeczywiście zrewolucjonizowała rozmaite aspekty sztuki polskiej - zaznaczyła Anna.
Ową wszechstronność Wyspiańskiego podkreśla układ wystawy, skupionej wokół kilku wątków: "Warsztatu" obejmującego szkice i studia, "Człowieka" prezentującego portrety, "Sacrum" ukazującego studia i szkice do dekoracji kościoła franciszkanów w Krakowie, "Japonizmu" z pastelami z cyklu "Widok z okna pracowni artysty na kopiec Kościuszki", "Antyku" z niemal wszystkimi zachowanymi ilustracjami do "Iliady" oraz "Typografii". Dopełnienie stanowi interpretacja dramatów artysty, której kilkakrotnie podejmował się w swojej pracy reżysera filmowego i teatralnego inny wybitny twórca - Andrzej Wajda.
Wernisaż wystawy z udziałem bp. Krzysztofa Nitkiewicza Marta Woynarowska /Foto Gość Na wystawie znalazło się wiele niezwykle rzadko wypożyczanych i eksponowanych prac Wyspiańskiego, w tym niemal pełny komplet rysunków ilustrujących Homerową "Iliadę", udostępnionych przez Muzeum Narodowe w Warszawie. Jak podkreśliła kurator ekspozycji, ostatni raz publiczność mogła obejrzeć je 10 lat temu.
Również niechętnie, przede wszystkim z powodów konserwatorskich, prezentowane są obrazy pastelowe artysty. - Niewykluczone, że jest to jedna z ostatnich wystaw prezentująca pastele Wyspiańskiego poza Krakowem, albowiem przepisy konserwatorskie różnych muzeów zabraniają wypożyczania jego prac powstałych w tej technice. Są bowiem tak cenne, że nie powinny opuszczać magazynów muzealnych - wyjaśniła A. Król.
Dlatego tym bardziej warto zobaczyć portrety jego bliskich, znajomych, które wyszły spod ręki mistrza, jak i uznawane za bodaj najlepsze prace malarskie Wyspiańskiego - widoki na kopiec Kościuszki. Historia powstania cyklu, który sam artysta opatrzył mianem "Kroniki kilku dni", jest niezwykle dobrze udokumentowana, m.in. dzięki zapisom malarza dokonywanym w jego "Raptularzu". "Ojcem cyklu", jak nazwał go sam Wyspiański, był Feliks Jasieński "Manggha", znany kolekcjoner sztuki, w tym sztuki Dalekiego Wschodu, który odwiedzając chorego, uwięzionego w domu malarza, zachęcił go do uwieczniania widoku rozciągającego się z okien jego Szafirowej pracowni. W ten sposób od 8 grudnia 1904 r. do 3 lutego następnego roku powstał cykl pasteli "Widok z okna pracowni artysty na kopiec Kościuszki". Malarz tworzył go w trzech seriach. Obrazy, powstając w różnych porach dnia, przy zróżnicowanej pogodzie, dokumentowały zmienność światła, koloru, ale także nastroju autora. "A więc: dzień szary, cichy; dzień słoneczny, mroźny; zadymka" - notował F. Jasieński. Widok z drugiego piętra kamienicy przy ul. Krowoderskiej, gdzie Wyspiański mieszkał z rodziną, do malarskich z punktu widzenia estetycznego nie należał - droga, nasyp kolejowy, w dali lekko falujące wzgórza, a na jednym z nich - św. Bronisławy - wznoszący się kurhan usypany przez naród dla uczczenia Tadeusza Kościuszki. Jednak wymowa ideowa kopca i postać samego naczelnika insurekcji kościuszkowskiej, mocno działające na myślenie narodowe autora "Wesela", być może stanowiły pewien bodziec do podjęcia cyklu, który, obok powstającego wówczas "Veni Creator", stał się dodatkową wypowiedzią twórcy w kwestiach historycznej świadomości Polaków.
W warstwie artystycznej cyklu uwidaczniają się wpływy japonizmu, choć Wyspiański się od nich odżegnywał. Niemniej już współcześni zauważyli inspiracje drzeworytami Katsushiki Hokusaia "Trzydzieści sześć widoków góry Fuji". Poza tym analogiczne cykle, ukazujące jeden widok czy obiekt, wychodziły także spod pędzli współczesnych artystów europejskich - Claude’a Moneta uwieczniającego katedrę w Rouen czy Paula Cézanne’a malującego górę Sainte Victoire. Artyzm i wyjątkowość "Kroniki kilku dni" docenili już współcześni Wyspiańskiemu, czego wyrazem była Nagroda im. Probusa Barczewskiego, przyznana mu przez Akademię Umiejętności w 1906 r.
Portret Henryka Opieńskiego, 1898 Muzeum Regionalne w Stalowej Woli Na ekspozycji poświęconej "twórcy totalnemu" nie mogło zabraknąć teatru, będącego jedną z głównych dziedzin jego wypowiedzi artystycznej.
Dzięki uprzejmości Archiwum Andrzeja Wajdy w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha" oraz Starego Teatru w Krakowie na ekspozycji można obejrzeć ok. 100 różnego rodzaju eksponatów pochodzących z realizowanych przez Wajdę inscenizacji dramatów Wyspiańskiego - "Wesela" i "Nocy listopadowej", zarówno na deskach krakowskiego teatru, jak i na potrzeby filmu. Obok notatek, rozrysowanych ujęć, projektów dekoracji, znalazły się również kostiumy zaprojektowane przez Krystynę Zachwatowicz, w tym słynny filmowy szal Racheli, noszony przez Maję Komorowską wcielającą się w rolę młodej Żydówki, a także stroje Pana Młodego i Panny Młodej ze spektaklu z 1991 r., czyli Jana Peszka i Doroty Segdy.
Wystawa została przygotowana z okazji 110. rocznicy śmierci Stanisława Wyspiańskiego, nazywanego czwartym wieszczem.