Łatwiej uderzyć w mało roztropne słowa biskupa niż wziąć na klatę wymagające słowa biskupa z wizją żywego Kościoła.
I have a dream…Mam marzenie – a raczej miałem – że przez dwa tygodnie nie umilkną echa ingresu abp. Grzegorza Rysia w Łodzi – że media, zwłaszcza katolickie, będą wałkować bez przerwy każde z genialnych zdań wypowiedzianych w homilii. Zdań, które powinny stać się programem nie tylko Łodzi, ale całego Kościoła w Polsce: zdecydowanie ewangelizacyjne, wzywające wiernych do zajęcia swojego (niekoniecznie pierwszego) miejsca w Kościele, a sam Kościół do nieobnoszenia się swoimi zasługami; które powinny stać się programem Kościoła fascynującego, porywającego innych do życia, wymagającego najpierw od siebie, potem od innych, szukającego ciągle nowych form dotarcia do tych, którzy omijają kościół z daleka, otwartego na suwerenne działanie Ducha Świętego… itd., itd.
Marzenie ściętej głowy. Zamiast bowiem hasła: „nie milkną echa ingresu w Łodzi”, mamy klimat: „nie milkną echa wypowiedzi bp. Tadeusza Pieronka w TVN24”. Nie, nie zamierzam bronić biskupa i jego wystąpienia. Co powiedział, każdy słyszał lub czytał. Chociaż, mam wrażenie, większość czytała głównie podgrzane już do czerwoności omówienia jego wypowiedzi. Można mieć tylko nadzieję, że bp Pieronek zdecyduje się na podobny krok jak o. Grzegorz Kramer, który za swoje niezbyt szczęśliwe słowa publicznie przeprosił.
Jeśli zestawiam te dwie rzeczywistości – autentyczne łódzkie wesele Kościoła i wywiad bp. Pieronka – to dlatego, że to drugie nie tylko przysłania wydarzenie o wiele ważniejsze w randze i treści, ale trochę też zwalnia nas z trudu przemyślenia tego pierwszego, tak zupełnie na serio. Łatwiej przez tydzień pastwić się nad nieroztropnością jednego biskupa niż „wziąć na klatę” słowa, które wymagają nawrócenia od całego Kościoła: każdego biskupa, każdego księdza i każdego wiernego. Można się tylko pocieszać, że burza wokół słów bp. Pieronka i tak przycichnie, nie wydając żadnych owoców. W burzy oskarżeń nikt nikogo nie przekona, ani nie zmieni. Słowa wypowiedziane w Łodzi i tak będą pracować. Oby nie tylko w Łodzi.