A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego? Łk 18,7
Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”».
I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
Myślę, że też doświadczyłeś takiego stanu, gdy o poranku czekające cię tego dnia obowiązki zdają się przekraczać dobę. Masz wrażenie, że dzień ma zbyt mało godzin, że to po prostu niemożliwe. A jednak podejmujemy to wyzwanie i z satysfakcją wieczorem zamykamy kolejny dzień. Zauważyłam, że im więcej spraw chcę ogarnąć sama, tym więcej generuje to nerwowości i stresu. Ale zawsze, bez wyjątku, gdy powierzam taki trudny dzień Jezusowi, gdy angażuję Go w każdą dotyczącą mnie sprawę, gdy trzymam się Go kurczowo, wieczorne podsumowanie zawsze wypada zaskakująco dobrze. Często nie tak, jak to sobie wymyśliłam czy zaplanowałam, ale ostateczny wynik jest na plus. Tylko dlaczego tak często o tym zapominam? Pan Bóg jest jedynym przyjacielem, który nigdy nie ma cię dosyć, zawsze ma czas na spotkanie, na burzliwe rozmowy i na kojącą ciszę. On jest – dla ciebie, dla mnie – nieustannie i nigdy nie narzeka na namolność ze strony człowieka. Obyśmy w modlitwie właśnie stawali się nieznośnie namolni, bez ograniczeń.