Wielu mówi, ze łodzianie mają szczęście, że ich biskupem został Grzegorz Ryś. A może to Oon ma szczęście, że trafił właśnie do Łodzi?
Miłosierdzie, misja i jedność. To te trzy słowa charakteryzują niezwykłe wydarzenie, jakim z całą pewnością był w Łodzi ingres abp. Grzegorza Rysia. Nie da się tego dnia w pełni zrozumieć jednak, bez spojrzenia nieco wstecz. Od tygodnia nowy nasz pasterz przygotowywał zarówno siebie, księży, jak i nas na ten moment. Gdy myślimy o miłosierdziu, trudno nie dostrzec jakiejś niezwykłej nici, która połączyła Kraków i Łódź. Nie chodzi tutaj tylko o swoisty wzajemny transfer biskupów. Chodzi oczywiście o postać siostry Faustyny. Abp Ryś został pasterzem łódzkiej wspólnoty w miejscu, w którym wiele lat temu polska święta usłyszała od Jezusa wezwanie do życia zakonnego. W trakcie ingresu pełno było miłosiernych symboli. W pozdrowieniu kończącym Eucharystię szczególnie docenione zostały osoby bezdomne i niepełnosprawne. Genialnie pasowało to do słów Ewangelii z dnia i refleksji na jej temat, jaką podzielił się abp Ryś. „Czy zastanawialiście się, jakie macie miejsce w Kościele?” – pytał nas w trakcie kazania. Miejsce w nim mają nie tylko ci wielcy i wspaniali. Jego zdaniem to szczególne należy bowiem do najsłabszych.
Jaka misja?
Wszyscy zastanawiamy się, jakim pasterzem będzie biskup Rys. Gdy przeanalizujemy nieco dokładniej jego wywiady i nauki dojść możemy do wniosku, że będzie on biskupem, który słucha. W podobnym kontekście mówił o osobach, które jeżdżą na Woodstock. Łatwo je krytykować. Czy jednak ktoś słuchał ich chociażby piętnaście minut? Nowy łódzki biskup ma taką praktykę. Myli się jednak ten, kto twierdzi, że na stolicy biskupiej w mieście Reymonta zasiadł liberał. Abp Stanisław Gądecki życzył biskupowi Rysiowi, by pamiętał, że zawsze trzeba wyważyć kiedy milczeć, a kiedy zabrać głos. Wydaje się, że główny bohater ingresu doskonale to potrafi. W jego słowach nie ma osądów. Jest natomiast fascynacja Bogiem. Słuchając Jego kazań można się zarazić miłosierdziem, nie jako zjawiskiem teologicznym, ale jako wydarzeniem, które zaczyna działać w konkretnym człowieku. To właśnie miłość Boga do człowieka jest tutaj centrum. Nie racjonalna sprawiedliwość, ale skandaliczne miłosierdzie. Rozczaruje się jednak ten kto twierdzi, że nowy pasterz łódzkiego kościoła to biskup relatywista. Wręcz przeciwnie. Abp Rys nie boi się trudnych pytań. Odpowiada na nie co ciekawe sięgając do pasjonującej go historii kościoła. Tak było w trakcie ingresu, gdy analizował życie św. Karola Boromeusza, który prawdziwie nawrócił się na chrześcijaństwo, dopiero gdy był już kardynałem.
Myśląc o misji trudno uciec tutaj od słów, w których nowy łódzki biskup nawiązuje do modlitwy. Dla niego jest ona najpiękniejsza wtedy, gdy uświadamiamy sobie, że cudownie jest tracić czas przy Bogu. Gdy rozumiemy, że teoretycznie marnując chwilę, wygraliśmy praktycznie coś bardzo cennego.
I ponownie, to nie jest tylko wielka teologia. To jest codzienność, która doskonale pasuje do ludzkich realiów. W ostatnim przed ingresem wywiadzie abp Rys w kontekście tym nawiązał do swoich rodziców, będących od sześciu dekad małżeństwem. Każdego dnia uczyli się siebie, teoretyczne tracąc dla siebie nieustannie czas.
Tęsknota do jedności
Czytając informacje o łódzkiej nominacji wielu przedstawiało nowego arcybiskupa, jako „anty Jędraszewskiego” Wskazywano, że jeden jest otwarty, a drugi zamknięty. Jeden działa wśród ludzi, a drugi intelektualizuje. To jest całkowicie błędna diagnoza. Nie ma dwóch kościołów, jakiś opozycji. I to z uporem maniaka powtarza w swoim nauczaniu nowy łódzki pasterz. Duch święty, jak mawia także papież Franciszek jest całkowicie suwerenny w kościele. To on powołuje różnych ludzi do działania. Abp Marek Jędraszewski potrafi budować poczucie bezpieczeństwa u tych, którzy już są w kościele, którzy w Boga wierzą, którzy rozumieją co to w ogóle jest wiara. Abp Grzegorz Ryś mówi o tym samym Bogu i kościele. Mówi jednak często do innej grupy. Do tych, którzy kościół w jakiś sposób odrzucają, którzy wątpią i nie zadowolą się łatwą receptą.
Myśląc o jedności warto wrócić także do innego obrazu. Był on bardzo dostrzegalny w trakcie ingresu. Abp Ryś z wyraźnym wzruszeniem dziękował braciom z wszystkich kościołów chrześcijańskich za obecność, za wspólne słuchanie słowa bożego i modlitwę w tym samym Duchu.
I znów coś mocnego. W tamtej chwili arcybiskup mocno podkreślił, że Msza święta to radość i cierpienie. Cieszymy się mogąc spożywać chleb życia. Mamy jednak świadomość jak wiele cierpienia kosztował On samego Boga. Wiemy także, że Eucharystia, na którą patrzymy, jest w pewnym sensie postem eucharystycznym, który przeżywamy czekając na upragnioną jedność braci w wierze, na wymarzoną Komunię.
Abp Stanisław Gądecki w słowach gratulacyjnych stwierdził, że bp Ryś rozwinął skrzydła w Zespole ds. nowej ewangelizacji. Czy rozwinie się jeszcze bardziej w Łodzi? Cóż, trafił On teraz do miasta czterech kultur, miasta, w którym musimy przypomnieć sobie jak piękny jest dialog. Dostaliśmy świetnego pasterza. On natomiast dostał misję w sam raz dla niego.
…
Autor jest socjologiem i pedagogiem, prowadzi blog na stronie gosc.pl