W debacie o handlu w niedzielę padają głównie argumenty ekonomiczne. Przeciwnicy jego wprowadzenia straszą, że całkowity zakaz doprowadzi budżet do ruiny, a tysiące ludzi stracą pracę.
Te argumenty słyszałem zawsze, kiedy podejmowana była jakakolwiek próba ucywilizowania tego obszaru. Był przecież okres, że wolne od handlu były tylko pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Kiedykolwiek próbowano ten stan zmienić, wielkie zachodnie korporacje, główni właściciele wielkich sieci handlowych, czerpiący krociowe zyski z handlu w niedzielę, rozpętywali w mediach piekło. Oczywiście nigdy nie mówili, że to oni stracą. Zawsze stratnymi mielibyśmy być my, czyli konsumenci, pozbawieni rzekomo cudownej wolności kupowania w piątek i świątek, także pracownicy, zatrudnieni nieraz w warunkach urągających ludzkiej godności i zarabiający grosze, wreszcie budżet państwa. Tymczasem prawda jest taka, że jedynymi, którzy być może coś na tym stracą będą właśnie oni, wielkie sieci handlowe. Mówię, być może, gdyż chodzi wyłącznie o wytworzenie tylko innych nawyków konsumenckich. Jeśli ktoś będzie potrzebował kupić jakiś towar, zrobi to, nawet jeśli będzie musiał to zrobić w tygodniu. Być może potrzebny będzie jakiś okres czasu, aby do tego się przyzwyczaić.
Chciałbym przy okazji zwrócić uwagę, na fakt, który rzadko jest podnoszony w tej dyskusji. Otóż handel w niedzielę, bądź jego zakaz, jest także ważnym wyznacznikiem poziomu cywilizacyjnego danego kraju. Rozejrzyjmy się po Europie, gdzie obowiązuje prawie całkowity zakaz handlu w niedzielę? To kraje najbogatsze na naszym kontynencie: Austria, Niemcy, Szwajcaria, Norwegia. Tam nikomu nie przyszłoby do głowy przekonywać społeczeństwo do uruchomienia handlu w niedzielę, posługując się tak prymitywnymi argumentami, jak się to robi u nas. W mentalności społeczeństwa obywatelskiego, a kraje, w których zakaz handlu w niedzielę obowiązuje, są nie tylko zamożne, ale posiadają także szereg instytucji obywatelskich, kwestia praw innych jest w centrum debaty publicznej. Żadna grupa pracownicza, zwłaszcza tak liczna, jak pracownicy handlu, nie może być wykluczana z prawa do odpoczynku świątecznego. Bez ograniczeń handluje się jedynie w krajach biedniejszych, gdzie myślenie obywatelskie nie istnieje. Konsumpcja dla tych społeczeństw jest namiastką wolności. Rozpad komunizmu nie oznaczał, że przestały działać inne formy zależności. Polityczne, zostały zastąpione ekonomicznymi. W jakimś sensie bardziej niebezpiecznymi, gdyż międzynarodowe korporacje, są trudniejsze do kontroli. To zależności charakterystyczne dla krajów postkolonialnych. Zbyt słabych, aby silniejszym podyktować własne warunki gry rynkowej. Ten mechanizm po 1989 r. występował także w Polsce i najwyższy czas, aby to zmienić. Hasło „Niedziela Boża i nasza”, powtarzane przez lata podczas pielgrzymek do sanktuarium piekarskiego pomogło pokonać komunizm. Nie straciło aktualności i wierzę, że pomoże nam przywrócić niedzielę dla wszystkich.