W salkach parafialnych u św. Stanisława w Andrychowie w poniedziałki, w Pisarzowicach - we wtorki. Już od 17.30 kilkunastu młodych uwija się przy ostatnich przygotowaniach na przyjęcie swoich gości - uczestników młodzieżowej wersji kursu Alpha.
ALPHA - czyli początek, pierwsza litera alfabetu greckiego. Ale tu każda litera jest zarazem skrótem zawierającym pięć angielskich słów. A znaczy: anyone can come (każdy może przyjść), L - learning and laughter (nauka i śmiech), P - pasta (z włoskiego: makaron, posiłek), H - help one another (wzajemna pomoc), A - ask anything (pytaj o wszystko).
Alpha to nazwa kursu wprowadzającego w poznanie istoty chrześcijaństwa; zdobycie niezbędnej wiedzy, ale i mocnego doświadczenia bliskości Boga, podczas dziesięciu cotygodniowych spotkań i jednego weekendu wyjazdowego. Kursy prowadzi już wiele wspólnot i parafii w całej diecezji. Chętnych nie brakuje nigdy. Wrażenie robi zwłaszcza zainteresowanie młodych - dla nich przygotowano specjalną wersję spotkań, w czasie których poznają podstawy chrześcijaństwa w atrakcyjnej dla nich formie przekazu.
Najczęściej kursy prowadzone są w edycji wiosennej i jesiennej. U św. Stanisława w Andrychowie 25 września rozpoczęła się czwarta edycja, nazajutrz, w Pisarzowicach druga. Tu nad obiema czuwają ks. Adam Wandzel i Izabela Rusinek – w Andrychowie wspólnie z Alfredem Gibasem. Młodzieżową Alphę prowadzi także parafia św. Marcina w Jawiszowicach. Z kolei 6 października o 18.00 zaplanowano pierwsze spotkanie Alphy dla młodzieży w budynku LUCE Areny w Bielsku-Białej. Tu poprowadzi ją Szkoła Ewangelizacji Cyryl i Metody..
Zespół kursu Alpha w parafii św. Stanisława w Andrychowie ze swoimi duszpasterzami
Urszula Rogólska /Foto Gość
– W wersji dla dorosłych miejscem spotkań nie jest raczej kościół - chodzi o to, by nie wahali się przyjść ci, którzy są wobec niego nastawieni sceptycznie albo wręcz wrogo czy też niewierzący - mówi Izabela Rusinek. - W edycji młodzieżowej jednak rodzice oczekują, że będzie to miejsce, które jest im znane, że czekają tam na ich dzieci ludzie, którym ufają.
To Iza Rusinek i Alfred Gibas przyprowadzili młodzieżową Alphę do Andrychowa. - Sama poznałam Alphę w Rychwałdzie, potem zaangażowałam się jako koordynator w Zagórniku - relacjonuje Iza. - W 2016 roku byłam na konferencji Alpha w Warszawie. I tam zrodziło się pragnienie, żeby zorganizować kursy dla młodych w mojej parafii, żeby ich obudzić, zaszczepić w nich miłość do Jezusa, żeby poznali Boga żywego, Jezusa działającego dzisiaj, żeby Kościół nie kojarzył im się ze staroświecką strukturą dla babć.
Podzieliła się tym pragnieniem z zespołem w Zagórniku. I wtedy do gry wszedł Alfred..- Spotkałem się z księdzem proboszczem Janem Figurą po moim weekendzie alphowym, więc byłem taki bardzo rozentuzjazmowany i powiedziałem, że dobrze byłoby taki kurs poprowadzić u nas, w parafii. Ksiądz wyraził zgodę - na kurs dla młodzieży. Myślałem: co ja zrobię? Sam dopiero zaczynam! Wtedy żona mi powiedziała o Izie.
Ekpia andrychowskiej Alphy z proboszczem ks. Janem Figurą
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Nie było przeszkolonego zespołu - kontynuuje Iza. - Chcieliśmy zacząć po Światowych Dniach Młodzieży, ale ksiądz proboszcz dał znać, że "robimy już, bo młodzież chce". Później już wiedziałam czemu nas Pan Jezus tak przynaglił. Był tu ks. diakon Adam Wandzel, on w młodzieży tę Alphę już wstępnie zaszczepił.
Kółko czyli kwadrat
- Ksiądz nas przygotowywał do bierzmowania. Byłem wtedy w trzeciej klasie gimnazjum - tłumaczy Gabryś Golenia. - Lubiliśmy księdza i zapytaliśmy, czy nie zrobiłby dla nas takiego kółka zainteresowań jak są inne np. z matmy. A ze nie podobało się nam słowo kółko, to wymyśliliśmy "kwadrat religijny".
- Prowadziłem w parafii krąg biblijny. Tam Iza mi powiedziała o tym pragnieniu Alphy dla młodzieży - mówi iks. Adam Wandzel. - Powiedziałem księdzu proboszczowi, który nie był pewien czy się nam to uda, ale pobłogosławił nam, a ja pełen wiary i ufności powiedziałem: Przyjdą!
- Na "kwadratach" ksiądz nam puszczał już filmiki z kursu Alpha i mniej więcej wiedzieliśmy o co chodzi - mówi Gabryś. - Kiedy padł pomysł kursu w parafii, zespołu prowadzącego jeszcze nie było. Ktoś musiał zacząć. I trafiło na nas. Na pierwszej Alphie byliśmy więc jednocześnie uczestnikami i prowadzącymi. Każde spotkanie rozpoczyna kolacja - u nas pizza - jest czas na rozmowy w małej grupie, a najważniejszy jest wykład tematyczny. Zrezygnowaliśmy z przygotowanych dla młodzieży filmów, kiedy okazało się, że wszyscy wolą "żywe" spotkania z osobami, które mocno przeżyły swoje nawrócenie i były także na Alphie. Uczestnicy są podzieleni na kilka 12-15 osobowych grup (u nas są cztery - tak nam pomieszczenia pozwalają). W każdej jest lider i dwóch pomocników.
Młodzi z zespołu Alphy w parafii św. Marcina w Pisarzowicach
Urszula Rogólska /Foto Gość
Zaczęło się zapraszanie młodych. W pierwszej edycji uczestniczyli głównie gimnazjaliści - bo ich uczył dk. Adam. Kończyli szkolę, szli dalej, więc coraz częściej dołączali ich rówieśnicy z nowych szkół. - Czasem wystarczyło hasło: "darmowa pizza przez dziesięć poniedziałków!".. Czasem działa "przekupstwo". Czasem zachęta, że poznasz nowych, fajnych ludzi - mówi Gabryś, a ks. Adam wyznaje: - Też ich trochę przekupiłem - powiedziałem kandydatom do bierzmowania, że im odpuszczę dwie z czterech tur pytań, jeśli przyjdą.
- Pizza przestaje działać po jakichś trzech, czterech spotkaniach, a wtedy zaczyna przyciągać to, co najistotniejsze… - dodaje Gabriel.
- Ks. Adam zrobił fantastyczną robotę w szkole. Później jest już inaczej… Kiedy naprawdę doświadczysz Boga, spotkasz żywego Jezusa, chcesz przyprowadzić do Niego następnych. To jak kamień rzucony w wodę, który zatacza coraz szersze kręgi… - dodaje Iza. - Sama wiem jak to jest, bo sprawdziłam do na sobie…
Pizzy masz w końcu dość
Na drugą edycję przyjechali także młodzi z Pisarzowic, gdzie po święceniach kapłańskich trafił ks. Adam. To oni mieli stworzyć potem zespół Alphy dla swoich rówieśników.
- Nie miałem co robić w poniedziałki wieczorem i jak ks. Adam zaproponował wyjazdy do Andrychowa, zgodziłem się - mówi Janek Trembla z Pisarzowic. - Tam byłem jako uczestnik, a teraz już w zespole, jako pomocnik. Chciałem pojechać, bo pomyślałem, że może się z tego zawiąże jakaś grupa młodzieżowa u nas. Choć od dziecka jestem w Kościele, tam się dowiedziałem wiele ciekawych rzeczy - m.in. poznałem naukowe dowody na istnienie i działalność Jezusa. Teraz mam argumenty w dyskusjach z tymi, którzy wątpią. Po kursie chciałem, żeby jak najwięcej moich kolegów mogło w czymś takim uczestniczyć. Tam się o trudnych teologicznych rzeczach mówi w przystępny sposób, zrozumiałym językiem. Przychodzą prowadzący poszczególne spotkania, którzy wiedzą co to jest kryzys wiary, mówią na przykładzie własnego życia - to bardzo trafia do mnie.
Jakub Tora z Pisarzowic, także mocno przeżył andrychowską Alphę. - Każdy z nas trafił do innej grupy. Nikogo więc nie znałem. Potem dopiero zobaczyłem, że to jest najlepszy sposób - bo nie krepuje cię to, że wokół są ludzie, którzy cię znają, możesz być szczery i otwarty. To ci ludzie mnie tam co tydzień przyciągali. Dużo się u mnie zmieniło. Inaczej traktuję ludzi, inaczej patrzę na świat. Kiedyś mało szanowałem ludzi innych ode mnie. Nie tolerowałem ich. Dziś już tak nie jest.