- Zleciłem przygotowanie raportu w sprawie nielegalnego składowania odpadów, gdy jeszcze nikt nie przypuszczał, że w Bytomiu odbędzie się referendum – mówi prezydent Bytomia.
Damian Bartyla, prezydent Bytomia
Sylwester Strzałkowski /Radio eM
Damian Bartyla był dziś gościem „Rozmowy poranka” w Radiu eM. Zwrócił uwagę, że nielegalne przywożenie do miasta toksycznych odpadów to problem nie tylko Bytomia, ale też innych miast w regionie. Jego zdaniem problem tkwi w przepisach prawa, które uniemożliwiają skuteczne ściganie winnych. Podkreślił, że jako jedyny prezydent miasta podjął działania, aby uchronić swoje miasto przed niechcianymi „śmieciami”.
Prezydent Bytomia wyjaśnił, że już dawno zlecił firmie detektywistycznej zbadanie tego procederu, przy czym zaznaczył, że było to na długo przed tym, nim zrodziła się w Radzie Miejskiej inicjatywa odwołania go ze stanowiska. Odrzuca więc zarzut, jakoby podjął te działania dopiero po wyjściu sprawy na jaw. Damian Bartyla uważa „śmieciowe” zarzuty opozycji w Radzie Miejskiej pod swoim adresem za brudną grę.
Opozycyjni radni postanowili 5 września o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania Damiana Bartyli z funkcji prezydenta miasta. On sam ripostuje mówiąc, że niektórzy z nich są radnymi od wielu lat i – w przeciwieństwie do niego – nic nie zrobili w sprawie procederu nielegalnego zaśmiecania miasta.
Wyniki pracy firmy detektywistycznej mają być omówione jutro na konferencji prasowej w Bytomiu. Cały raport jednak raczej nie będzie na tym etapie upubliczniony, ale ma trafić do organów ścigania – zapowiada Damian Bartyla.