Spółki górnicze zamknęły pierwsze półrocze na plusie, co jest zarówno wynikiem dobrej koniunktury na węgiel, jak rozsądnych działań podjętych przez rząd PiS.
Zachowując głęboką rezerwę wobec wielu poczynań tej partii, muszę stwierdzić, że na obszarze górnictwa rząd Beaty Szydło rzeczywiście dokonał dobrej zmiany. W tym kontekście do załatwienia pozostaje jeszcze kwestia deputatu węglowego należnego emerytom i rencistom, którzy od dłuższego czasu przestali go otrzymywać. Deputat stanowi część uprawnień emerytalnych i jest skandalem, że został jednostronnie zawieszony bądź wypowiedziany przez zarządy spółek górniczych, szukających oszczędności przede wszystkim w grupie najsłabszej. Nie słyszałem, aby znalazł się jakikolwiek prezes, który w ramach oszczędności w czasie kryzysu uszczknął coś ze swej pensji. Wiadomo, że emeryci i renciści nie pójdą pod siedziby władz spółek górniczych i nie będą robić zadym w Warszawie. Efekt jest taki, że sytuacja w górnictwie się poprawia, ale emeryci i renciści nadal deputatu nie otrzymują. To liczna grupa, szacuje się, że nawet 240 tys. osób jest uprawnionych do jego otrzymywania.
Związkowcy przygotowali swój projekt społeczny, ale na razie leży on w sejmowej zamrażarce i nie wiadomo, czy w ogóle będzie procedowany. Zapytałem o ten problem min. Grzegorza Tobiszowskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Energii, przeprowadzając z nim rozmowę dla „Gościa Niedzielnego” o problemach górnictwa. Przyznał, że sprawa jest pilna i wymaga ostatecznego rozwiązania. Wyraził nadzieję, że do końca roku sprawa deputatu zostanie definitywnie rozwiązana. W porozumieniu z Ministerstwem Finansów przygotowywana jest ustawa, która stworzy nowe możliwości osobom uprawnionym do jego otrzymywania. Przewiduje, że deputat albo będzie wypłacany przez ZUS, albo wszyscy upoważnieni otrzymają jednorazową rekompensatę, której wysokość jest w tej chwili dyskutowana. Rozważany jest także wariant bez alternatywy, czyli jednorazowej spłaty całego zobowiązania z tytułu deputatu. Oczywiście kluczowe znaczenie ma wysokość tej jednorazowej spłaty. Według min. Tobiszowskiego wynosić ona będzie nie mniej, niż 10 tys., a być może 12 tys. Ta kwestia jest jeszcze przedmiotem dyskusji. Chodzi o duże pieniądze. Jednorazowe wypłacenie deputatów to ok. 2 mld. zł. Nie obędzie się przy tym bez biurokratycznej mitręgi. Zainteresowani będą musieli wypełniać odpowiednie formularze, które będzie można składać w miejscach, gdzie poprzednio pracowali. Także w Spółce Restrukturyzacji Kopalń, jeśli kopalnia gdzie pracowali, została tam przekazana. Mam nadzieję, że stosowana uchwała zostanie jesienią przyjęta przez Sejm i problem wypłaty deputatu zostanie rozwiązany. Dobrze byłoby, aby w tej sprawie zabrał głos lokalny Kościół, gdyż sprawa nie wypłacania deputatu jest oczywistym złamaniem zasad sprawiedliwości społecznej.