W Sądzie Rejonowym w Białogardzie odbyła się rozprawa dotycząca rodziców, którzy zabrali noworodka ze szpitala. Sąd wysłuchał strony, decyzji jednak nie podjął. Pod budynkiem zaś zebrało się kilkadziesiąt osób wyrażających swoje poparcie dla rodziców dziecka.
Posiedzenie trwało cztery godziny. Sąd miał rozpatrzeć wniosek o cofnięcie ograniczenia praw rodzicielskich, które zostało nałożone na rodziców noworodka w piątek.
Rodzice dziecka nie zgadzali się na podanie noworodkowi szczepionek i witaminy K. Nie chcieli również, żeby dziecko było od razu kąpane, a pozostało w mazi poporodowej.
Szpital postanowił zawiadomić sąd rodzinny, bo zdaniem lekarzy postępowanie rodziców mogło doprowadzić nawet do śmierci dziecka. Na błyskawicznej rozprawie sąd orzekł o częściowym ograniczeniu sprawowania władzy rodzicielskiej w zakresie udzielanych świadczeń medycznych, powołał też kuratora, któremu takie prawa zostały nadane.
Dzisiaj sąd na niejawnym posiedzeniu zastanawiał się nad jego uchyleniem.
- Jak państwo wiecie, to jedyna przeszkoda, żeby rodzice mogli wrócić do domu i cieszyć się dzieckiem. Dzisiaj przekazali swoje oświadczenie, w którym proszą sąd i deklarują, że dostosują się do każdego prawomocnego orzeczenia sądu, że będą stawiać się na każde posiedzenie, będą składać zeznania. Dzisiaj obawiają się, że jeśli się ujawnią, kurator, którego - moim zdaniem ustanowiono pochopnie - może podjąć decyzje, zagrażające życiu ich dziecka. Jeśli sąd cofnie kuratora, jestem w stanie osobiście odwieźć ich do domu - mówił po wyjściu z sali rozpraw mec. Arkadiusz Tetela, pełnomocnik rodziców, którzy od czasu zabrania dziecka ze szpitala, ukrywają się przed poszukującą ich policją.
- Mocno zwracaliśmy uwagę na dobro dziecka i matki. Proszę sobie wyobrazić młodą mamę, która zamiast cieszyć się macierzyństwem, jest ścigana przez policję i musi się ukrywać - dodał.
- Orzeczenie o ustanowieniu kuratora nie jest prawomocne, możemy się odwołać do Sądu Okręgowego, ale dzisiaj starałem się wytłumaczyć, że nie chodzi nam o wytykanie czyichkolwiek błędów, ale o naprawienie i rozwiązanie sytuacji patowej - tłumaczył adwokat.
Podkreślał również, że zgodnie z ustawą o prawach pacjenta, rodzic dziecka ma prawo do podejmowania świadomych decyzji w zakresie stosowanych procedur medycznych.
- Trudno mówić o świadomej decyzji w stosunku do produktu, którego składu się nie zna, bo nie ma przetłumaczonej na język polski ulotki i nie jest zarejestrowany w Urzędzie Rejestracji Leków. Witamina K nie jest obowiązkową procedurą i w innych krajach Unii Europejskiej rodzicom pozostawiona jest dowolność co do jej podawania - zauważał mec. Tetela.
Na niejawnym posiedzeniu sąd wysłuchał strony, ale decyzji nie podjął. Ta ma zapaść jutro. To nie skończy jednak całej sprawy. Kolejny termin posiedzenia sądu w Białogardzie został wyznaczony na 13 października.
Wczoraj także Prokuratura Okręgowa w Koszalinie wszczęła śledztwo. Postępowanie toczy się na razie w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. Prokuratura bada, czy doszło do narażenia życia lub zdrowia noworodka.
Rodzicom grożą zarzuty narażenia życia i zdrowia dziecka. Kodeks przewiduje za to karę nawet 5 lat więzienia.
Kiedy trwało posiedzenie, pod budynkiem Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Regionalnego w Białogardzie swoje poparcie dla rodziców noworodka wyrażało kilkadziesiąt osób. Przyjechali z całej Polski, towarzyszyły im też dzieci. Spontaniczny protest zorganizowało Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach „Stop Nop”.
- Jesteśmy tu, żeby ich wesprzeć, ale chcemy też zmian systemowych. Tak głęboka i brutalna ingerencja w autonomię polskich rodzin musi się zmienić. 17 państw w Europie daje rodzicom wybór, co do szczepienia noworodków. Polscy rodzice są dyskryminowani. Wydawało nam się, że nakładane na nas wielotysięczne grzywny to szczyt. Okazuje się jednak, że rodzice, którzy chcą dobra swojego dziecka, mogą być za to ścigani - mówi Justyna Socha ze „Stop Nop”.
- Chcemy pełnej informacji i wolności wyboru, przestrzegania prawa do świadomej zgody na zabiegi medyczne, w tym także szczepienia - dodaje.
Sprawa noworodka z Białogardu zainteresowała wiceministra sprawiedliwości, a także ministra zdrowia, który zlecił wojewodzie zachodniopomorskiemu przeprowadzenie kontroli w białogardzkim szpitalu.
Postępowanie wyjaśniające postanowił wszcząć także rzecznik praw pacjenta, a interwencję z urzędu podjął Rzecznik Praw Dziecka.